Wszystkie borykają się z osobistymi problemami, z mężami, siostrami, matkami, teściowymi... No i potem oczywiście z malutkimi dziećmi! Zabawna, wzruszająca i mądra życiowo powieść o tym, jak czterokilowa pociecha może zmienić zarówno nas samych, jak i nasze spojrzenie na świat. Od ciąży po seks po porodzie, autorka – sama będąca w podobnej sytuacji – opowiada o sprawach ważnych dla kobiet w bezpretensjonalny i pełen wdzięku sposób.
Fragment powieści "Małe trzęsienia ziemi" Jennifer Weiner:
W jej edukacji szczególny nacisk kładło się na klasyków - dużo Szekspira, Miltona, Donne’a, no i Biblia. Ayinde przeczytała wszystko o nieżyjących białych ludziach, opasłe tomy pełne symboli i znaków. Patrząc w przeszłość, sama powinna oczekiwać jakiegoś znaku: pioruna, błyskawicy, gradu lub plagi robactwa. Przynajmniej zalanej piwnicy. A tu nic. Dzień, w którym runął jej świat, był jak każdy inny, a nawet lepszy.
Spała z Julianem w przepastnym łóżku, bez Richarda. Dziecko obudziło się o szóstej rano. Ayinde odsłoniła rolety i usiadła po turecku, opierając się o ścianę i wsłuchując w szum miksera, w którym kucharz przygotowywał koktajl białkowy dla Richarda; szelest przerzucanych stron gazet, leżących na stoliku w jadalni; dźwięk zajeżdżającego na podjazd samochodu florystki.
Rozległo się delikatne pukanie do drzwi.
- Dzień dobry! - zawołała Ayinde. Do pokoju wślizgnęła się Clara, skinęła głową na powitanie, postawiła tacę z herbatą, tostem, miodem i poranną prasą na stoliku w nogach łóżka i wymknęła się. Ayinde zamknęła oczy. Była pewna, że pracownicy gadają o niej. Wiedziała, że żony graczy też. Podczas ostatniego nieoficjalnego spotkania drużyny, w czerwcu, na grillu w letnim domu sędziego w Jersey Shore, zasypały Juliana prezentami: ręcznie robionym sweterkiem z numerem ojca, miniaturowymi Nike’ami, kurteczką z dżinsu i skóry, nylonowym dresikiem Sixersów w rozmiarze dla niemowlaka.
Potem zaczęły się pytania. Tak naprawdę to jedno pytanie: czy znalazł nianię. Wszystkie żony miały stałą pomoc, w większości przypadków z zamieszkaniem. I żadna z nich nie pracowała. Ayinde przypuszczała, że spędzały dnie na zakupach, lunchach, w klubach fitness, zawsze gotowe wyjechać z mężem na mecz do innego miasta, wspierać go i uprawiać z nim seks. Nie mogły uwierzyć, że nie chciała mieć opiekunki. Ayinde milczała, cytując sobie w myślach fragment „Sukcesu dziecka”: Jeśli Twoja praca ma służyć jedynie poczuciu celu, poczuciu, że coś znaczysz w świecie, chcę, byś podeszła do swojego maleństwa (jeśli oczywiście nie śpi!) i wzięła Kluseczkę na ręce. Całe znaczenie, cały sens, wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłaś i czego chciałaś, jest w Twoich ramionach. Już masz pracę. Twój zawód to Matka. Nie ma na świecie ważniejszego zajęcia niż to.