|
Ma rację. Nie jest. Ale wysłuchiwanie 12 godzin dziennie „jestem w ciąży” „swędzi mnie lewe oko, to na chłopczyka?” „ Niedobrze mi” „ a co będzie jak naprawdę jestem w ciąży” też zabawne nie jest. Zaczynam wpadać w panikę jak pomyślę, że, jeżeli jest w ciąży, będę tego słuchać przez następnych 9, pardon 8 miesięcy. Później zaczną się ząbki, raczkowanie, pierwsze kroczki...
W co ja się wpakowałam? Cholera jasna! Nie mogłam jej jakoś uprzedzić!? A Krzysiek? No stary durny!
- Jak nie jestem, pojadę do Częstochowy!
- Częstochowę to ty, kochanie ty moje, lepiej z daleka omijaj. Podobnie jak Łódź!
- Mogę zrobić zdjęcie i przesłać ci mailem.
- Czego?
- Piersi!
- Och! Nie trzeba! Wierzę ci na słowo! Ostatnio moje koleżanki zaszalały. Wszystkie. Jedna po drugiej. Wygląda na to, że się dogadały za moimi plecami.
Agnieszka, mama czteroletniej Darii poprosiła o „bis”. Jej maż, Robert, zachwyca się okrągłym brzuszkiem i nosząc Darie „na barana odlicza dni do października, kiedy to będzie tatą po raz drugi. Sylwia, jednego malucha nie nauczyła jeszcze chodzić jak zaszła z drugim w ciążę. Ma uśmiech od ucha do ucha nawet jak śpi (widziałam na własne oczy). Beata urodziła w lutym i... zupełnie zwariowała. Kaśka, która kiedyś odległości odliczała na spalone papierosy (dwa papierosy dalej skręcisz w prawo, przy trzecim zobaczysz tabliczkę...) Stała się królową garnków i zdrowego żywienia dla dwóch potworów (jej słowa!) z których starszy, Marcin ma 2 latka, a młodszy, Rafał właśnie uczy się wchodzić do szuflad.
Jest jeszcze kilka innych koleżanek, ale zagroziły, że nie będą mnie zapraszać na niedzielne obiady, jeżeli o nich cokolwiek napiszę. Nie będę ryzykować. Gotują bardzo dobrze, wiec mi się to po prostu nie opłaca. Nawet kot zaszedł mi w ciążę i okazał się kotką! Bezdzietni i bezciążowi pozostają Aneta i Grzesiek, ale oni są w Chicago i (odpukać) moja siostra. Ale Mała Gosia – jest za mała. No i (daj Boże) Ania. Powariowali.
|