|
Problem jednak w tym, że kiedy owych incydentów jest już sto, potem pięćset, a następnie tysiąc, to rzecz przestaje być błaha. Nabiera rozmiarów, które okropnie dziwią ludzi spoza cywilizacji Wschodu. Sam mur złożony z malutkich cegiełek nienawiści rośnie powoli – tygodniami, miesiącami, latami, jego zaś mimowolni twórcy nie zawsze zdają sobie sprawę z jego istnienia. Publiczna zniewaga, nawet uczyniona zupełnie nieświadomie, jest bowiem w wielu krajach Wschodu czymś, co pamięta się długo – bardzo, bardzo długo. Czas niekoniecznie goi rany, poza tym nie ma go chyba zbyt wiele. Najgorsze jest to, że przychodzi moment odwetu za fakty, których interpretacje uznajemy sami za wytwór chorej wyobraźni. Gorzej, gdy skutki owych interpretacji bywają już jak najbardziej realne. Nasza ignorancja co do odmienności bliźniego ze świata Orientu może więc często okazać się niezwykle bolesna.
Nigdy nie udało mi się w pełni przekazać swojego doświadczenia innym uczestnikom kolejnych wypraw na Wschód. Nie wiem dlaczego, ale zawsze musi być ktoś, kto wyraźnie da do zrozumienia Malajom, Hindusom czy Chińczykom, że pochodzi z „lepszej części świata”. No bo po co przejmować się miejscowymi zwyczajami, skoro Orient jawi się jako turystyczny (a nie daj Boże i polityczny) supermarket, z którego można wybierać tylko to, co każdemu odpowiada. Człowiek „stamtąd” staje się jedynie materiałem do zdjęcia, jakimś elementem egzotycznej sceny, wręcz dodatkiem do bujnej przyrody czy zadziwiającej architektury. Na głębszą analizę tego, co odmienne, brak czasu i ochoty. Lepiej bowiem uznać egzotyczną odmienność za kolejną wersję „współczesnego zabobonu”, którego jakoby w żaden sposób nie da się racjonalnie wyjaśnić.
Czasami takie postępowanie może budzić rozbawienie bądź uśmiech politowania wśród Hindusów, Malajów czy Chińczyków. Częściej jednak powoduje, że kolejna dorzucona cegiełka niechęci, a później nienawiści zwiększa i tak już wysoki mur. Bowiem nawet fizyczna obecność w obcej kulturze wcale nie musi oznaczać lepszego jej poznania. Z tym jest tak jak z międzynarodową turystyką – przynosi kolosalne zyski, ale bardzo rzadko likwiduje narosłe stereotypy. A często nawet solidnie je wzmacnia.
|