|
Thelma Schoonmaker jest od ponad trzech dekad jednym z kluczowych trybików w filmowej machinie Martina Scorsese. „Wilk z Wall Street” to ich 19. wspólny projekt, postawił on jednak przed montażystką zupełnie inne wyzwania niż dotychczas.
Nawet jeśli pojawiały się pomysły o wypuszczeniu „Wilka” do kin w dwóch częściach, realnym rozwiązaniem było obcinanie kolejnych minut filmu w takt mijającej jesieni . Początkowo premiera miała odbyć się w połowie listopada, lecz nie udało się dostarczyć gotowej wersji, co oznaczało, że filmowcy będą musieli podjąć prawdziwą walkę, by ukończyć projekt przed okresem świątecznym. Przez kilka miesięcy w Nowym Jorku, gdzie oboje mieszkają, Scorsese i Schoonmaker byli nierozłączni, starannie pozbawiając filmowe dzieło czasowej nadwagi, podczas gdy podenerwowani przedstawiciele studia Paramount Pictures patrzyli im na ręce.
Schoonmaker ciągle doskonale pamięta sceny, które montowała dekady wcześniej. Wspomina, że gdy po raz pierwszy oglądali ze Scorsese wstępnie zmontowaną wersję „Wściekłego byka”, byli tak zachwyceni jakością filmu, że nie potrafili zrozumieć, jak udało im się nakręcić coś tak dobrego. Na planie „Gangów Nowego Jorku” Daniel Day-Lewis przez cały okres zdjęciowy nie wychodził z roli Billa „Rzeźnika” i zwracał się do niej właśnie jako Bill, mówiąc: „Witaj, kochaniutka, wybierzemy się pooglądać materiały dzienne? (Wywiad video z Schoonmaker można obejrzeć na stronie Variety.com/thewolfofwallstreet). Był to pierwszy film, przy którym Scorsese pracował z DiCaprio, który później przyszedł do niego z pomysłem na „Wilka z Wall Street”.
Projekt za 100 milionów dolarów, w którym udział brało 250 statystów, był bez wątpienia wspaniałym doświadczeniem na planie. Scorsese chichotał pomiędzy ujęciami, zachęcając równocześnie aktorów do nie wychodzenia z ról i eksperymentowania ze swoimi kwestiami dialogowymi. Nie tylko on miał niezły ubaw. „Oglądając materiały dzienne, śmiałam się jak głupia”, wspomina Schoonmaker. „W pewnym momencie pojawili się moi asystenci i zaczęli wypytywać, co się takiego dzieje”.
Jedną z pierwszych nakręconych scen była ta podczas lunchu Jordana (DiCaprio) i jego nowego szefa z Wall Street (Matthew McConaughey), która służy za prolog filmu, zawierając długą wymianę zdań na temat masturbacji. „Miałem dziewięć różnych punktów, w które chciałem trafić, ale ostatecznie zacząłem po prostu swoją solówkę”, opowiada McConaughey.
Kolejnym dodatkiem był pewien rekwizyt – „świeczka w dupie”, jak określa to Robbie – w scenie seksu, która została opisana w książce, ale nie znalazła miejsca w scenariuszu. „Sprowokowałam Leo do zrobienia tego i nie mogłam uwierzyć, że na to poszedł”, kontynuuje Robbie. „Powiedziałam mu, że jeśli zależy mu rzeczywiście na tej roli, to zrobi to tak, żeby było dobrze”. DiCaprio znalazł w sobie odwagę, by podrzucić tę sugestię Scorsese, któremu pomysł z miejsca się spodobał. „A potem facet od rekwizytów musiał zapalić tę świeczkę”, mówi Schoonmaker, dodając, że DiCaprio nie skorzystał w żadnej z nagich scen z pomocy dublera.
Schonnmaker twierdzi, że obcięła film, który obecnie trwa 179 minut, o całą godzinę, jedynie za pomocą delikatnego obrabiania scen (głównym zarzutem w stosunku do „Wilka z Wall Street” jest to, że jest ciągle za długi). Podjęła również współpracę z MPAA (Motion Picture Association of America), które zażądało, by usunąć kilka fragmentów sceny orgii. Nawet gdy nie zgadza się ze Scorsese, Schoonmaker ostatecznie przyznaje, że jego instynkt reżyserski zawsze ma rację. Przywołuje kulminacyjne sceny „Wilka”, w których DiCaprio, fizycznie pokonany przez quaaludy, czołga się w kierunku samochodu, a wszystko jest nakręcone na jednym ujęciu. „Nie chciał żądnych cięć, a ja miałam wobec tego wielkie obawy”, opowiada montażystka. „Gdy puściliśmy film, widzowie nie mogli przestać się śmiać”.
Przez lata inni reżyserzy próbowali skusić ją do zmiany obozu, ale nikomu się to nie udało. Zapytana, czy zastanawiała się kiedyś nad wyreżyserowaniem własnego filmu, Schoonmaker wpada w refleksyjny nastrój. „Mam cudowną pracę”, opowiada montażystka. „Myślę, że gdybym pracowała przy filmach, które stanowią zawód, wtedy może bym się nad tym zastanawiała. „Ale co chwilę mam do czynienia z prawdziwym skarbem. Ilu montażystów może tak o sobie powiedzieć?”
|