|
Aż trudno uwierzyć, że przed laty na talencie pięknej Francuzki nie poznał się sam Gérard Depardieu.
Choć dziś wymienia się ją jednym tchem obok największych francuskich gwiazd – Marion Cotillard, Audrey Tautou i Juliette Binoche, początki kariery Bérénice Bejo nie należały do najłatwiejszych. Przyszła gwiazda „Artysty” i „Przeszłości” nie ukrywa, że były chwile, gdy sama wątpiła w własne możliwość.
„Najboleśniej przeżyłam casting do filmu Gérarda Depardieu. Kupiłam sobie wtedy specjalnie czerwoną sukienkę. I byłam naprawdę blisko uzyskania roli. Zostały tylko dwie konkurentki. Pamiętam, że spędziłam długie godziny przy telefonie. Czekałam i płakałam. Dlaczego, dlaczego, dlaczego – pytałam samą siebie? Trochę zajęło, zanim wydoroślałam i nauczyłam się, że to nieunikniona część tej pracy.” – wspomina Bejo.
Cierpliwość i upór opłaciły się. 6 września na ekrany kin wejdzie kolejny film z aktorką. „Przeszłość” Asghara Farhadiego, twórcy nagrodzonego Oscarem i Złotym Globem „Rozstania”, to poruszający dramat psychologiczny, skonstruowany z precyzją najlepszego thrillera. Wybitny obraz był jednym z największych odkryć ostatniej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes, a samą Bejo uhonorowano Nagrodą dla Najlepszej Aktorki.
„Asghar jest niesamowity i na każdym kroku lubi zaskakiwać.” – mówi aktorka. „Niektóre sceny były konstruowane jak balet. Mówił do nas, ty zrobisz to, ty podejdziesz tu, a ty obrócisz się w ten sposób. I mówiąc to wykonywał wszystkie nasze ruchy.”
Bejo wspomina, jak reżyser kazał jej przyciemnić czoło i wypchać policzki watą. Cytuje też jeden ze specyficznych dialogów z reżyserem. „Powiedziałam mu, że jestem zmęczona i nie dam już rady grać. Żebyśmy dokończyli następnego dnia. I co usłyszałam?” – pyta aktorka. „Że uwielbia mnie zmęczoną, bo w takim stanie wyglądam idealnie i że powinniśmy jak najszybciej kontynuować. No i wzięliśmy się do roboty.” – śmieje się Bejo.
|