|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
do pracy? nie do pracy?
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W tym roku zaczęłam studia... na moim kierunku jednak zaskoczyła mnie duża ilość przedmiotów ścisłych i właściwie pod koniec miesiac mam sesje, ale mam strasznie duże zaległości i na chwile obecną moge powiedzieć, że chyba zaczne raz jeszcze od następnego października... no i właśnie... jestem z moim mężczyzna już 6.5 roku, mieszkamy razem od 5 lat, z tym, że ja mimo wszystko do tej pory byłam na utrzymaniu rodziców... w sumie nie sa razem i po prostu co miesiąc dostaje od ojca pieniądze-tak nieoficjalnie, nie sądowo, po prostu umownie... teraz gdy nagle skończe edukacje fundusze zapewne zostaną odcięte-mój ojciec od lat czekał na ten dzień. problem w tym, że mój mężczyzna nie chce żebym szła do pracy, uważa, że to udeża w jego godnośc osobistą-ja się nie rwe specjalnie, właściwie to jestem typem kurki domowej, marze o wychowywaniu dzieci, staniu przy garach i cerowaniu skarpet... ale na chwile obecną uważam, że nie poradzimy sobie finansowo-zwłaszcza, że spłacamy nasz motocykl w kredycie... mimo wszystko mój narzeczony się upiera, że nie chce żebym pracowała. dodatkowo mieszkamy z moją mamą, która również na pewno będzie naciskała, żebym sobie znalazła jakieś zajęcie... generalnie mam jakis miesiąc na znalezienie wyjścia z sytuacji... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Tak czytam Twojego posta i włos jeży mi się na głowie,po skrócie napiszę dlaczego.Czy Ty chcesz być uzależniona od swojego faceta?Raz finansowo,dwa,chcesz mu ulec?bo on nie chce żebyś pracowała?To postaraj się wyobrazić siebie za kilka lat,przedwcześniej postarzała,zaniedbana,jedynym Twoim przyjacielem będzie telewizor a Ty w rozczłapanych kapciach snująca się po domu.Uwierz mi,Twój facet będzie miał coraz mniej czasu dla Ciebie bo albo będzie dorabiał gdzie się da żeby was utrzymać,albo nie będziesz dla niego wystarczająco dobrym towarzyszem do rozmów.Wszelakie obowiązki domowe da pogodzić się z pracą,tym bardziej że mieszkasz z mamą,tak więc przemyśl sobie swój wybór.Jeszcze jedno dodam na koniec,póki jesteś młoda łatwiej Ci będzie znaleźć satysfakcjonującą Cię pracę(wcześniej czy później za nią zatęsknisz,choćby po to żeby iść do ludzi)w miarę upływu lat będzie coraz trudniej,no chyba że zadowoli Cię jakiekolwiek zajęcie:typu sprzątanie czy zajmowanie się cudzymi dziećmi,bo w tym bedziesz miała praktykę.
|
|
|
|
|
|
|
|
fintifluszka decyzja należy do Ciebie, sama musisz sobie odpowiedzieć na pytanie co jest dla mnie najważniejsze, jeśli nie chcesz pracować zawodowo tylko zajmować się domem (a to również jest ciężka praca) to zrób to, wtedy będziesz szczęśliwa, ale jeśli uważasz, że nie poradzicie sobie finansowo i że warto teraz iść do pracy, to przekonaj swojego mężczyznę, że tak jest i zrób to, trzymam kciuki i pamiętaj najważniejsze, że żyć w zgodzie ze samym sobą
|
|
|
|
|
|
|
|
zgadzam się z Młodą, najważniejsze w życiu to mieć odwagę żyć w zgodzie ze sobą fintifluszka pogadaj ze swoim chłopakiem, a na pewno dojdziecie do porozumienia _________________ Pozdrawiam - Dalia
|
|
|
|
|
|
|
|
moja znajoma też nie pracuje, tylko zajmuje się swoim maluszkiem i prowadzi dom, jest szczęśliwa i nie chce tego zmieniać, mąż pracuje i utrzymuje rodzinę i taki układ jemu też odpowiada
fintifluszka jeśli chcesz pomóc finansowo swojemu mężczyźnie to może zdecydujesz się na telepracę, pogodzisz jedno z drugim, będziesz mogła zadbać o dom, a jednocześnie trochę podreperujesz domowy budżet _________________ Pozdrowienia dla Misia
|
|
|
|
|
|
|
|
Dziękuje wam bardzo za dobre rady... właśnie ostatnio myślałam o jakimś płatnym zajęciu w zaciszu domowym, zwłaszcza, że nuda ostatnio daje mi się we znaki...jak posprzątam i sie wykąpie to odliczam godziny, żeby zacząć gotować obiad na powrót mojego narzeczonego... wszystko nie jest jednak takie proste i jeszcze wiele rzeczy musze przemyśleć... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Ten świat jest tak dziwnie skonstruowany, że powinniśmy pracować na chleb.
Możemy to robić przyjemnie, bez nerwowości, bez głupich stresów, dla dobra i korzyści naszych bliźnich. Nie musimy przy tym zarabiać dużo ani nie musimy pracować po wiele godzin dziennie.
Nie potrafisz sama o sobie decydować? Czego Cię uczyli w szkole:)
_________________ ***
wegetarianizm.zlotemysli.pl
|
|
|
|
|
|
|
|
...w tym przypadku chodzi o dogadanie się dwojga ludzi i podjęcie decyzji na drodze kompromisu, a nie o tupnięcie nogą i powiedzenie "tak chcę i już" -swoją drogą to raczej nie tego uczą w szkole^^ poza tym problem sie rozwiązał... pracuję w domu, na zarobki się nie skarżę i zawsze znajdę chwilę żeby ugotować obiad... to był kompromis, przedyskutowany i przemyślany... w związku decyzje należy podejmować wspólnie, a nie tak zwyczajnie "o sobie decydować" od siedmiu lat nie mówię "JA" mówię "MY" może dzięki temu wciąż jesteśmy razem i się kochamy... ot co _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
zgadzam sie w 100procentach z bogulką
nie można być uzależnionym od faceta i finansowo i w innych sprawach również nie. trzeba mieć też swoje życie, swoje pasje...
FINTIFLUSZKO!czytając twoje wypowiedzi (np. w temacie zdradzone żony) stwierdzam że jesteś bardzo nieszczęśliwą dziewczyną . nie wiem czy to wina twojego faceta, który jak wnioskuje chyba cie ogranicza (to, że jak pójdziesz do pracy udeży w jego godność jest sprawą do przemyślenia, może on po prostu chce cię mieć tylko dla siebie? albo nie chce żebyś pokazała mu, że sama też sobie poradzisz finansowo i nie tylko? ).
ja też mam w sobie coś z kury domowej, lubie mieć ładnie posprzątane, uwilbiam gotować, ale potrafię to wszystko pogodzić z pracą której mam nawet sporo.
a wydaje mi sie że dla ciebie nawet wygodniej jest siedzieć w domku i czekać z ciepłym obiadkiem dla niego, a uwierz mi że nic by mu sie nie stało jakby sobie od czasu do czasu sam ugotował _________________
edytowany: 1 raz | przez ania_411 | w dniu: 14-02-2007 16:58
|
|
|
|
|
|
|
|
...Nie wiem, ja mam taką dziwną skłonność... lubię jak wszyscy są zadowoleni, czasami z tego powodu nadstawiam karku, ale złe samopoczucie innych, ich złość, albo smutek, rozwalają mi serducho... nie, nie chodzi mi w żadnym względzie o wygodę, bo mogłabym leżeć do góry kopytami, walcząc o równe traktowanie na przykład z moimi braćmi (mówię tu o stosunkach z moja mamą) którzy po skończeniu szkoły obijali się, że aż sie martwiłam czy trawnikiem nie obrosną... czuję się po prostu rozerwana. Uległość wyniosłam z dziecięcych lat, które w patologicznej atmosferze spędziłam mieszkając z ojcem... a później gdy znalazłam innego faceta, który mnie "obronił" przed zgubą rodzinną, chciałam mu dać od siebie wszystko co najlepsze... nie czuję się z tym źle-czasami oczywiście mam poczucie, że nikt mnie nie docenia, ale to głównie bolączka ostatnich tygodni... a jeśli chodzi o moją "nieszczęśliwość" to ostatnio doskwiera mi kryzys jaki przechodzi nasz związek i bywa tak, że mam ochotę wszystko rzucić i tupnąć nogą-tyle, że teraz oczywiśćie nikt mnie nie słucha... pewnie, że sama jestem sobie winna, ale ostatecznie nie mam sobie nic do zarzucenia... próbuje pracując teraz w domu, przeczekać ciężki okres i znowu cieszyć się z owoców jakie zwykle daje moja opieka nad bliskimi... taka już jestem, do samicy alfa mi daleko i tak już pewnie zostanie _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Pod wieloma wzgledami bardzo przypominasz mi siebie sprzed kilku lat - szczegolnie Twoj zwiazek i Twoje poglady. Ja majac 16 -17 lat zwiazalam sie ze starszym (o 7 lat) facetem - ja ze swoimi idealistycznymi podladami na zycie i on ktory - jak to teraz widze- sobie mnie ksztaltowal. Ja walczylam czesto o ten zwiazek - milosc to nie jednokrotnie bylo cierpienie, duzo konpromisow z mojej strony, wybaczanie i proby zrozumienia. Nie bylo latwo - czesto burzliwie- no ale ja dla niego i uczucia ktore przeciez jest najwazniejsze w zyciu -duzo mozna dac z siebie. No i on mnie kochal - mial potkniecia, robil bledy - no ale to przeciez tylko czlowiek no i w imie milosci...tym sie wszystko wytlumaczy. I wiesz - on mnie kocha po dzis dzien! Na szczescie ja jego juz nie. Zmarnowalam na niego 8 lat. Kiedys nie umialabym sobie tego wyobrazic ale tak naprawde majac 20 lat jest sie bardzo bardzo mlodym- a milosc to nie jest cierpienie i ciagla walka. Teraz jestem z czlowiekiem z ktorym pieknie bylo od samego poczatku - nieprawdopodobnie pieknie -milosc to niesamowita radosc, szacunek i wolnosc - i takiego zwiazku Tobie tez zycze! z calego serca!
|
|
|
|
|
|