|
|
|
|
|
|
agnieszkar a jak mam to udowodnic skoro mnie nikt nie slucha? 6 lat temu piwerwszy raz wyladowalam w szpitalu psychiatrycznym gdzie spedzilam jakis rok. od tylu lat nikt mnie nigdy nie zapytal jak sie czuje,co mi potrzeba, czy jest lepiej ani czy chce cos zmienic. mnie nikt o zdanie nie pyta. przychodzi lekarz stwierdza bez zadnych badan ze jestem chora i ze zagrazam otoczeniu i z powrotem w kaftan i do szpitala. jesli myslisz ze ktokolwiek choc jeden jedyny raz w ciagu tych 6 lat przeprowadzil rozmowe ze mna o moim samopoczuciu i jak sobie wyobrazam przyszlosc to jestes w bledzie. nikt mnie nie pytal. niewyobrazalne ale ja nie mam prawa do wlasnego zdania ani do wyrazenia go.
edytowany: 1 raz | przez samsuq@gmail.com | w dniu: 12-10-2008 19:21
|
|
|
|
|
|
|
|
Mojego męża chrzestny również długie lata walczył z tą paskudną chorobą. Okropne rzeczy opowiadał o tych ośrodkach i jeśli to co mówił to choć ułamek prawdy to z całego serca Ci współczuję bo musiałaś przejść prawdziwy horror...
Nie wiem czy to Cię pocieszy ale nie jesteś pierwszą osobą ani pewnie ostatnią którą tam traktują w taki sposób. Dokładnie, tam nie pytają o plany i o samopoczucia człowieka bo z góry zakładają, ze osoba która tam trafia to za przeproszeniem "żywy trup".
Chrzestny mojego męża niestety po "ucieczce" z jednego z tych ośrodków popełnił samobójstwo choć wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu.
Te ośrodki nie pomagają i dziewczyno ratuj się i rób cokolwiek aby tam z powrotem nie trafić. Nie zauważyłam abyś pisała nic o tym ale gdzie obecnie pomieszkujesz? Może ta osoba jest dla Ciebie ratunkiem? I na jakiej zasadzie tam mieszkasz?
I jak ma się ten wyrok w zawieszeniu? Czy jest jakoś połączony z przymusem poddania się leczeniu? Bo to jest ważne. Jeśli ten wyrok ma się nijak do przymusu leczenia w ośrodku to możesz wyjść na prostą.
Wiesz ja mam do tego trochę osobisty stosunek bo chrzestny dla męża był bardzo ważnym człowiekiem i mąż ogromnie przeżył stratę jego. Nie bardzo wiem w jaki sposób ale chciałabym Ci jakoś pomóc ale nie wiem jak. Pokazałam nawet mężowi Twój temat i on również jest skory do pomocy Ci...
Może napisz czego potrzebujesz? Może jakaś pomoc prawna albo konsultacja z jakimś prywatnym psychologiem/psychiatrą? Może jakiś dach nad głową? _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Samsunq no wlasnie o tym pisalam ze kazali mi mowic choc nikt nie sluchal i wiesz co ci powiem na poczatku twoje posty byly krutkie i niezrozumiale, powoli sie rozpisujesz i to wlasnie jest ten plus nieznasz nas mozesz nam powiedziec wiecej niz komukolwiek my cie tu sluchamy i nie podchodzimy do tego jak lekarze " masz tabletke bedzie lepiej" to nie pomaga ja jechalam na tronozepanie prawie 2 lata i juz go nigdy do ust nie wezme bo niemam ochoty znow sie trzasc,wymiotowac i popadac w obled a tak bylo nie pamietalam co robie,mowie,bylam, nigdy wiecej i mam nadzieje ze choc na troszke sie z tego uwolnisz bo niestety nie wyleczysz Ale to nie przekresla naszego dalszego zycia musimy tylko miec cel U mnie to bylo udowodnic wszystkim ze nie jestem tak beznadziejna nie do konca sie udalo ale jest dobrze
edytowany: 1 raz | przez agnieszkar | w dniu: 12-10-2008 20:26
|
|
|
|
|
|
|
|
musze byc pod stala kontrola lekarzy bo taki podobno warunek abym nie trafila do pudla. na psychotropach jade bo musze. kiedy ich nie dostaje to moim jedynym celem jest zabicie sie a tak masz wszystko gdzies.
|
|
|
|
|
|
|
|
Kochana, wiesz sposób pisania (dobierania słów) tez świadczy o stanie psychicznym. Dla mnie to Ty nie piszesz jak "wariatka". Ja Cię tak nie postrzegam. Masz zapewne problem, z którym nikt nie chce sobie uporać i z tego co piszesz, to nawet rodzina się od Ciebie odsunęła??? Dobrze, że masz chociaz internet to przynajmniej możesz pogadac z ludźmi, którzy mogliby dla Ciebie więcej zrobić niż niejeden psychoterapeuta, aczkolwiek jakbyś zmieniła lekko chociaż nastawienie do świata to byloby znacznie lepiej.. Przykre to jest, że trafiłas tak naprawdę na lekarzy, którzy oni potrzebują pomocy a nie Ty...
A u kogo teraz mieszkasz? _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
chcialam cos zmienic i dlatego zgodzilam sie na terapie. wiedzialam ze sama sobie nie pomoge. jestem idiotka bo uwierzylam ze ktokolwiek zainteresuje sie mna i mi pomoze wyjsc z tego. lekarze jedynie faszeruja mnie jakimis swinstwami i kaza zyc choc nie daja mi szansy na nowe zycie. nie chce reszte zycia spedzis w osrodkach. to nie zycie a wegetacja. nastawienia nie umiem zmienic bo gdybym umiala to przeciez nie szla bym do tych konowalow. nigdy nie bylas w takiej sytuacji wiec dla ciebie wszystko wyglada proste. mieszkam u siostry. szpital obdzwonil cala moja rodzinke ukochana i nikt sie nie przyznal do mnie. jedynie siostra powiedziala ze mnie przyjmie ale tez musialam obiecac ze nie zrobie krzywdy jej ani jej mezowi ani jej dzieciom. i tak nie zostane tu dlugo bo jeszcze pewneie w tym miesiacu z powrotem zamkna mnie w psychiatryku.
|
|
|
|
|
|
|
|
wiesz, kiedys byłam bardzo blisko bardzo głębokiej depresji, bo zostałam powaznie skrzywdzona.. Nie umiałam sobie z tym poradzić przez 10 lat.. teraz wiem, dlaczego to akurat trwało 10 lat... nie pamiętam prawie nic z tego okresu.. nawet nie wiem jak skończyłam podstawówkę... udało mi się, bo w mojej głowie pojawiła się myśl, że to błędne koło do niczego nieprowadzi...
Może nie dając powodów do obaw dla Twojej siostry (mówię o tym że nie bedziesz próbowała nikomu ani sobie nic zrobić) powoli mogłabys wyjść z dołka... I nie twierdzę, że to minie na zawsze jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki... jesteś, śmiem twierdzić, inteligentną osobą. Wiem, że depresja to bardzo ciężka choroba, która u kazdego może miec inny przebieg.... Ale możliwości uciszenia jej zależą w głównej mierze od pacjenta/chorego... _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
i co z tego ze siostra miala by pewnosc ze nic jej nie zrobie?ona nie ma nic do gadania. to lekarz decyduje czy bede mogla zostac czy nie. przyjdzie, popatrzy na mnie z odleglosci trzech metrow i stwierdzi ze mam ochote pozabijac wszystckich wraz ze soba i kaze mnie odstawic do osrodka. obojetnie co bym robila i mowila i tak wedlug lekarzy jestem psycholka wymagajaca odizolowania od otoczenia. taki scenariusz powtarza sie caly czas.
|
|
|
|
|
|
|
|
czy jest coś co mogłoby sprawić ci przyjemność?? _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
przyjemnosc. a co to jest?niestety juz nie pamietam na czym to polega.wytresowano mnie tak ze wszystko co ja chce mam uwazac za zle.chyba nie ma takiej rzeczy kttora by mi sprawila przyjemnosc.
|
|
|
|
|
|
|
|
no nie wiemm, np. porcja lodów... _________________
|
|