|
Forum dla kobiet: Różności:
|
|
|
chyba jakis kryzys :(
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
pisalam tutaj okolo 7 miesiecy temu, ze rzucil mnie moj chlopak i nastepnego dnia mnie przepraszal, ze to zrobil - kochalam, wiec wybaczylam i bylam szczesliwa... ale nie w tym rzecz... ostatnio mamy chyba jakis kryzys, po prostu co rozmowa to sie sprzeczamy o cos, on ma do mnie pretensje i ja tez o cos... i czuje sie taka bezsilna bo za kazdym razem ja nie chce pierwsza wyciagac reke na zgode, bo nie umiem dlugo wytzymac z nim sklocona... mimo tego, ze nie zawsze wina jest po mojej stronie dla swietego spokoju ja go przepraszam (jak to teraz czytam to co napisalam to nie wiem dlaczego z nim jestem)... czasem potrafi byc na prawde kochany, czuly, swiata by mi uchylil i jest wpatrzony we mnie jak w obrazek (ktora dziewczyna by tego nie chciala)a sa chwile kiedy po prostu jest bezczelny, ma chamskie odzywki (kiedys tego nie bylo)... ostatnio w niedziele nawet nie wytrzymalam i powiedzialam mu otwarcie 'nie wiem w ogole czy ma to jeszcze sens', a on mnie przytulil i powiedzial 'jakby to nie mialo sensu to bysmy razem nie byli'... po prostu mam takie poklady zlej energi w sobie, ze juz powoli nie moge chcialabym sie tego jakos wyzbyc, ale dla niego jest wszystko jasne i nie chce mi poraz 10 tlumaczyc czegos co dla niego jest oczywiste... a ja chce by miedzy nami bylo dobrze ... przyznam, ze po czesci rozumie jego zachowanie bo jego tata jest w szpitalu, martwi sie i w ogole ale to chyba nie pretekst by mowil 'ze ma w d**** lojalnosc'... nie mam ochoty ani do niego dzwonic bo wiem ze to skonczyloby sie klotnia
po jakim czasie wy kobietki mialyscie kryzys w zwiazku? jak go przezyc? pomocy _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
No kobitki , kochane polskie dziewczęta pomóżcie Jej jak i my pomagałyście.. Według mnie to cienka sprawa , ale co ja mogę się na tym znać jak nigdy w związku nie byłem.. Doradźcie coś Myilussion _________________ Amor Vincit Omnia
|
|
|
|
|
|
|
|
W każdym związku przychodzą kryzysy mniejsze czy większe... To niestety nieuniknione. Ja zawsze twierdzę, że lekiem na problemy to jest na pierwszym miejscu rozmowa. Kiedy znów wyniknie lub bedzie się zapowiadać kłótnia warto się zastanowić o co tak naprawdę się sprzeczacie... Większość kłótni to jakieś błahe powody. Może przedyskutujcie to co Was denerwuję, dręczy... Dobrze jest też na jakiś czas odpocząć od siebie. Może zróbcie sobie kilkudniowy urlop od siebie i na spokojnie się zastanówcie?
Przeżyliście już jeden kryzys, wróciliście do siebie a to chyba o czymś świadczy prawda? Pomyślcie po prostu czy warto z powodu jakichś bzdur zepsuć i przekreślić te miesiące gdzie byliście razem. _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja też przeszłam taki kryzys z moim obecnym mężem jakiś czas temu. Nagle zaczęliśmy się do siebie obcesowo odnosić, coraz częściej kłócić, a argumentów na to by tak nie robić zaczynało brakować. Wtedy byliśmy trochę jak w matni, bo w ciągu kilku miesięcy nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Ciąża, ślub, wspólne mieszkanie, a co za tym idzie mnóstwo nowych sytuacji, potrzeb i roszczeń spowodowało, że poczuliśmy się oboje wypaleni, a to kończyło się utarczkami, lub kłótniami. Był taki czas, że kłóciliśmy się praktycznie codziennie
Przyszedł jednak taki czas, że oboje się tym zmęczyliśmy i chcieliśmy już tylko wyjaśnić sobie dlaczego tak się dzieje. Wtedy zaczął się okres spokojnych rozmów i w ten sposób zmieniliśmy się na lepsze i teraz jest pięknie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przed nami jeszcze pewnie niejeden kryzys (jak to w małżeństwie), ale grunt to się nie poddawać - trzeba to spokojnie przeczekać, zacząć od siebie, czyli zadać sobie pytanie :Dlaczego on/ ona tak się zmienił/a? Czy mam na to wpływ? Czy może to ja się zmieniłam? Jeżeli ludzie się kochają, to wcześniej czy później się dogadają, nie poddadzą się tak łatwo. O związek trzeba walczyć, oczywiście nie za wszelką cenę, ale nie można przy pierwszym kryzysie mówić "to chyba nie to".
Myillussion, moja rada jest taka - spróbuj się wyciszyć (nawet jeśli on jest dalej chamski) i powoli zaczynaj konkretne z nim rozmowy. Jeżeli nie jest na to gotowy, to nie nalegaj, tylko się usuń w cień (nie chce to nie, nie będziesz go prosić). Nie zaszkodzi jak parę dni pomilczysz, lub po prostu dasz upust smutkowi, a on albo się domyśli że coś trzeba z tym zrobić, albo nie. Powodzenia _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
u mnie kryzys trwał jakieś 9 miesiecy było okropnie ciagłe kłótnie mieszkaliśmy razem a nie gadaliśmy po kilka dni to był czas przed slubem ja byłam zabiegana a on nie pomagał tylko dawał mi dodatkowe zajecia na szczeście od czerwca jest już ok i mam nadzieje że z kolejnym damy rade wcześniej sie uporać,tak juz jest przyjdzie dzień że spojrzysz na wszystko inaczej i on też,ktoś mi kiedys powiedział że jak spotyka sie dwoje ludzi to nie ma rady na kłótnie raz jest gorzej raz lepiej najważniejsze ze jesteśmy razem a nie w pojedynke _________________
edytowany: 1 raz | przez żaba23 | w dniu: 03-09-2008 12:52
|
|
|
|
|
|
|
|
My taki kryzys przeszlismy w.............podróży poslubnej
Nie mieszkalismy wczesniej razem tylko po kilka dni,a pozniej kazde wracalo do siebie.
W podrozy poslubnej cos peklo-niby nie chcielismy a non stop sie klocilismy-nie zebysmy sie wyzywali czy cos w tym stylu-poprostu dogadywalismy sobie,nic nam w sobie nie pasowalo,chociaz caly czas sie kochalismy to za duzo nas w sobie denerwowalo-i to po 3 dniach malzenstwa,gdzie wczesniej znalismy sie 12 lat.
Do tej pory nie wiem dlaczego tak bylo,po co i w jakim celu-po powrocie do kraju wszystko sie zmienilo o 360 stopni i teraz jest sielankowo z malymi incydentami _________________
bo męska rzecz-być daleko,a kobieca wiernie czekać............
|
|
|
|
|
|
|
|
witam,
Każdy związek ma małe zawirowania. Ja i mój mąż też przez to przechodziliśmy (zresztą jak Ty rozstawaliśmy się i wracalismy się). Dużo rozmawialiśmy,ale wydawało mi się że to nic nie pomagało. Pomógł czas i wyciszenie. Kiedyś napisałm list w którym opowiedziałam o wszystkim co czuję i myślę. Ten list był katahris. Wyciszyłam się i uspokoiłam i było dobrze.
Z mojego doświadzcenia z moim mężem wiem, że jeśłi jest jakiś kłopot zmatwienie (tówj chłopka ma tatę w szpitalu)to mężczyźni zamykaja się i gryzą w sobie. Na zewnątrz wygląda to jak bycie złym na swoją kobiete.Mój mąż tez tak ma.
A na końcu powiem Ci coś co zawsze mówiła mi moja koleżanka - co ma być to będzie jełśi się kochacie to ta miłość wygra i ja w to wierzę
Pozdrawiam _________________
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja z moim tez przechodzilismy kryzys i pewnie jeszcze nie raz wroci. a klotnie byly zazwyczaj przez jego prace bo on duzo pracuje i nieraz naprawde duzo godzin wiec jak przychodzil do domu to ja sie czepialam, ze nigdy go niema, ze nie ma czasu dla mnie a on mi tlumaczyl, ze ma taka prace i nic nie moze poradzic byl zmeczony ale jednak staral sie ze mna rozmawiac i pozartowac itp. a mi to nie wystarczalo i sie klocilam. pozniej sobie wszystko przemyslalam bo przeciez tak byc nie moze. teraz okazuje mu duzo zrozumienia jak przychodzi zmeczony to go przytulam pytam jak bylo i jest ok mysle, ze to zauwazyl jest bardziej zrelaksowany i okazuje mi jeszcze wiecej milosci. takze mysle, ze predzej czy pozniej o ile zwiazek jest mocny przetrwa kazda ciezka chwile.
|
|
|
|
|
|