Kilka tygodni temu poznałam w moim mieście kilkoro wspaniałych, młodych, pełnych planów na życie Gruzinów. Przyjechali tu w delegacji z Tbilisi. Otwarci na znajomości z Polakami, weseli ludzie, cieszyli się bawiąc razem z nami w klubach.. Z jednym z nich nawiązałam bliższą, przyjacielską znajomość (mimo krótkiego czasu); mieliśmy spotkać się w październiku znów. A tym czasem w piątek dochodzi mnie wiadomość, że wybucha tam wojna.. Nie potrafię opisać tego smutku, żalu, wściekłości. Nie mogę się do nich dodzwonić. Co dzień śledzę najnowsze doniesienia z tamtych rejonów i zastanawiam się, czy on tam jest, czy jeszcze żyje.. To straszne. Dotąd nie miałam na wojnie nikogo bliskiego, a teraz wiem, co to znaczy.
Nie wiem, jak zakończy się ten konflikt. Ale jestem pełna złych przeczuć, że stanie się to zalążkiem międzynarodowego, zbrojnego konfliktu.
_________________