Coś mi się działo z netem (konkretnie to kabel poszedł) i po napisaniu mojego ostatniego posta wywaliło mnie na amen. Nawet nie wiecie, jak za Wami tęskniłam! Ale dzisiaj wieczorem G. wszystko naprawił
Szkoda, że w piątek nie mogłam przeczytać Waszych komentarzy, może nie byłabym takim kłębkiem nerwów... Nie mogłam nic poradzić na to, że się okropnie zestresowałam przed spotkaniem z G.
A jak było? Już mówię
Pojechałam na peron i nie mogłam znaleźć G., więc zadzwoniłam do niego. Ale on nie odebrał, tylko podszedł do mnie. Złapał mnie wpół i zaczął okręcać w kółko
Później staliśmy kilka minut i gapiliśmy się na siebie i całowaliśmy
G. powiedział, że bardzo się za mną stęsknił...
Ale później w domku ciężko się nam rozmawiało... Trochę sie nawet posprzeczaliśmy i stwierdziliśmy, ze skoro nie możemy się dogadać, to obejrzymy sobie film. Ale nie daliśmy rady do końca, bo zasnęliśmy
G. się zaraz obudził, wyłaczył ten film i powiedział, że jest głodny. No to ja mu na to przez sen, że ja też i oczywiście dalej śpię
Obudził mnie już z talerzem pysznych grzanek.
Dzisiaj rano też może nie było najlepiej, ale w końcu porozmawialiśmy i co nieco sobie wyjaśniliśmy. G. mówi, że nie da się ze mną porozmawiać, bo zamiast rozmowy prawie zawsze jest mój monolog
Muszę coś z tym koniecznie zrobić...
A jak już sobie powiedzieliśmy, co nam leży na sercu i obiecaliśmy sobie poprawę, to od razu jakoś się lżej zrobiło... I spędziliśmy bardzo miły i romantyczny dzień
A wieczorkiem oglądaliśmy sobie zachód słońca nad morzem. Staram sie nie wierzyć w szybką, cudowną odmianę, ale mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej.
Nooo... Taka dzisiaj jestem trochę monotematyczna, chociaż nie wiem, czy kogoś tu interesują moje "sercowe" sprawy... No ale już koniec
_________________
Miłość trzeba budować, odkryć ją to za mało.
Paulo Coelho
Dobrze jest mieć głowę otwartą, ale nie do tego stopnia, żeby mózg wypadł na ziemię.
Lawrence Ferlinghetti