|
Athena oddaje się rysowaniu, a ja oglądam nagrania wideo, które zrobiła wczoraj. Nie jestem pewny, czy te rozchwiane filmy kręcone z ręki można uznać za dzieła sztuki, tak samo jak jej obrazki albo piosenki. Narysowawszy nowy obrazek, natychmiast przychodzi i pokazuje go nam; jest w tym element widowiska. Za to nagrania wideo są przeznaczone do publicznego oglądania tylko pośrednio. Sztuka musi być intencjonalna w sensie symbolicznym i przedstawieniowym, a także w inny, mniej oczywisty sposób: musi być twórczością, która w domyśle ma być traktowana przez innych ludzi jako sztuka. Pęknięcie w podłodze staje się dziełem sztuki, jeśli znajduje się w podłodze galerii (czyli przestrzeni generującej kontekst „Prosimy uważać to za sztukę”), ale już nie gdziekolwiek indziej. Innymi słowy, musi ogłaszać swoją szczególną jakość artystyczną. Nie może być stworzone tylko jako przedstawienie; musi też mieć w zamyśle odbiór estetyczny.
Czy Athena tworzyła swoje rysunki, piosenki i filmy z zamiarem, żeby były odbierane jako dzieła sztuki? Czy możemy nazywać jej utwory dziełami artystycznymi, jeśli nie zdawała sobie w pełni sprawy ze skomplikowanej natury sztuki? Podobne pytania zadawaliśmy sobie w odniesieniu do innych wytworów jej wyobraźni. Na przykład żarty wymagają tej samej wzajemności intencji co sztuka. Coś jest żartem tylko wtedy, jeśli w zamyśle ma być odebrane jako żart i gdy odbiorca tę intencję rozpoznaje. Ta komplikacja oznacza, że dzieciom nie jest łatwo zrozumieć poczucie humoru. Z Atheną czasem bawiliśmy się w samochodzie w grę, która polegała na tym, że wymienialiśmy zwierzę, a ona miała naśladować jego głos – albo odwrotnie, naśladowaliśmy głos, a ona nazywała zwierzę. Gdy stawało się to zbyt łatwe, zaczynaliśmy trochę przekręcać:
MAMA: Więc jak odzywa się pies?
TATA: Kwa, kwa!
ATHENA: Nie! Pies nie mówi „kwa, kwa”!
Małe dzieci często uważają tego typu przekręcenia za strasznie zabawne. Athena sama robiła takie żarciki, być może podchwytując wzorzec z otoczenia. Kiedy dawno temu pokazała swoją mamę i po swojemu powiedziała „miś”, wiedziała, że żartuje. Nie mogła jeszcze rozumieć humoru w całej społecznej złożoności, ale pojęła podstawową zasadę żartowania: „Mów tak, jak nie jest”. W komizmie, podobnie jak w sztuce, ważną rolę odgrywa gra z oczekiwaniami odbiorcy. Wiemy, że świat jest, jaki jest, i oczekujemy, że rzeczy będą się wydarzać w określony sposób. Kiedy ujrzymy nasze oczekiwania postawione na głowie, śmiejemy się – o ile konsekwencje nie są zbyt poważne.
Rozumienie takiego wytworu wyobraźni jak żart wymaga więc wyczulenia na oczekiwania odbiorców. W bajkach i w żartach pokazujemy świat takim, jaki nie jest rzeczywiście. Gdy ktoś zaczyna wymyślać niestworzone rzeczy, nasze mechanizmy budowania modeli sytuacyjnych automatycznie przystępują do pracy. Nie da się usłyszeć mojego prostego żarciku bez skonstruowania, choćby na ułamek sekundy, obrazu kwaczącego psa. Musiałem jednak trochę uważać. Byłem świadomy, że Athena uznaje mnie za źródło wiedzy w procesie tworzenia swojej wizji świata: w każdej sprawie, gdy nie mogła zobaczyć czegoś na własne oczy, musiała wierzyć na słowo komuś innemu – przede wszystkim rodzicom. Możliwe, że ten element niepewności był częścią zabawy. Z czasem zyskiwała coraz większą biegłość w ocenianiu, co jest śmieszne, i coraz lepsze rozeznanie w społecznych konwencjach, które określają, kiedy można się spodziewać, że odbiorca potraktuje coś jako żart, a nie jako impertynencję albo kłamstwo. Z czasem nasze żarty stawały się bardziej złożone. Bywało, że kończyło się to nieporozumieniem i Athena zaczynała chichotać, kiedy mówiłem zupełnie poważnie. Na przykład któregoś wieczora po kolacji moje stwierdzenie, że zamierzam przestać pić wino, wywołało u niej kaskadę perlistego śmiechu. Dlaczego byłem zniesmaczony? Athena nauczyła się, że śmiech jest odpowiednią reakcją, gdy ktoś mówi coś, co w żaden sposób nie może być prawdziwe. Nie powiedziałem tego z żartobliwą intencją, ale ona tak to potraktowała.
|