|
- Ciociu ja już nigdy nie włączę telewizora i będę anielsko dobra i piękna, tylko pozwól mi zostać. Przecież mama kiedyś wyzdrowieje, to mnie i tak zabierze. Ja nie chcę wracać do cioci Łucji! - Anielcia postanowiła nie przebierać w środkach i żeby mnie przekonać, nie tylko wyła jak opętana, ale malowniczo rzuciła się na kolana.
Osłupiała Łucja stała z rozdziawionymi ustami i nie miała pojęcia, co z tym zasmarkanym i głośnym fantem zrobić. Jakby było mało zamieszania, wrzaski Anielki ściągnęły na dół całą rodzinę plus Norberta, który pomagał Marysi odrabiać matematykę. Nawiasem mówiąc, patrząc na swoją córkę, odnosiłam wrażenie, że w stanie, w jakim się znajduje, przyswojenie wiedzy matematycznej całkowicie przekracza jej zdolności. Chyba że Norbert zastosował metodę obrazkową, polegającą na dodawaniu, mnożeniu i tak dalej serduszek z wypisanymi inicjałami w środku.
Moje rozmyślania przerwał ojciec, który zbulwersowany widokiem czerwonego i zapuchniętego stwora łkającego na podłodze rzucił się utulać i pocieszać cierpiącą.
- Czy ktoś może mi wyjaśnić, czemu to biedne dziecko tak krzyczy?
- Dziecko krzyczy, bo nie chce do mnie wracać – wyręczyła mnie w wyjaśnieniach Łucja. – Więcej panu nie powiem, bo też niewiele z tego rozumiem. Taka ze mnie jędza czy co?
- Pani Maju, jak ja też zacznę krzyczeć, to pozwoli mi pani zostać? – z uwodzicielskim uśmiechem zagadnął Norbert, jednocześnie uchylając się przed rękawiczkami, którymi rzuciła w niego Łucja.
- No wiesz co? Tego się po tobie nie spodziewałam, synu wyrodny!
W ślad za rękawiczkami poleciało etui na komórkę, które również nie trafiło w cel.
- O, mamo, to dobry pomysł – dołączyła się Marysia. – Ja się mogę nawet z Norbertem podzielić pokojem i tapczanem.
- Jeszcze tego brakowało! – powiedziałam ze zgrozą w głosie, a oczami wyobraźni ujrzałam swoją córkę jako małoletnią matkę i siebie jako stanowczo zbyt młodą babcię. – A swoją drogą to co was tak do mnie ciągnie?
- Zapewne twój zwierzęcy magnetyzm – prychnęła śmiechem Jagoda.
- Przepraszam, ale ja tu szlocham – przypomniała o sobie urażonym głosem Anielcia, na którą już od kilku minut nikt nie zwracał uwagi. – I to specjalnie dla ciebie, ciociu. Mogłabyś bardziej to docenić.
- Jestem zaszczycona – mruknęłam, z trudem zbierając myśli. – Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeżeli najpierw porozmawiam spokojnie z ciocią Łucją. Dobrze?
- Czyli mam jeszcze szansę? - zainteresował się Norbert. – Bez urazy, mamo, ale tutaj przynajmniej zawsze jest ktoś w domu i wszystkie kobiety odznaczają się niebywałymi talentami kulinarnymi.
- No tak, wiedziałam, że w końcu coś takiego usłyszę, podły zdrajco! - Łucja się zaśmiała. – Rozprawię się z tobą w domu, ale dopiero jutro, bo dziś mam dla was, dziewczyny, propozycję nie do odrzucenia.
- To znaczy? Szczegóły poproszę – zażądałam, jednocześnie podnosząc z podłogi opierającą się nieco Anielkę.
- Szczegóły zaraz przyniesie z bagażnika mój wyrodny syn. Biegnij, dzieciaku, biegnij, będziesz wiedział, co przynieść.
- Brzmi intrygująco – zauważyła Jagoda. – Mam nadzieję, że nie chowasz tam żadnego trupa i nie każesz nam go zakopywać w ogródku.
- Skąd u ciebie takie krwawe myśli? - zainteresowałam się, usiłując podpatrzyć przez okno, co takiego targają Norbert i Marysia.
- A nie wiem, powinnam chyba poczytać Freuda, może on by mi to wyjaśnił – westchnęła Jagoda. – Ale z tym trupem to nie do końca się myliłam – dokończyła, wbijając wzrok w skrzynkę, którą dzieciaki wniosły do domu. – Nie będziemy wprawdzie nikogo zakopywać, ale jak widzę, zalejemy się w zupełnie niezłego denata. Obrabowałaś monopolowy czy jak?
- Nie, to tylko taki prezent z pracy. Robiłam sesję markowym alkoholom i w rezultacie trochę mi się oberwało. Mam zamiar dziś z wami to rozpić.
- Matko Boska, wszystko naraz? - zapytałam lekko zszokowana.
- A czemu by nie? – rozochociła się Łucja. – Takich win, dziewczynki, to wy w życiu nie piłyście. Nawet nie chcecie wiedzieć, ile tu stoi pieniędzy. Chociaż raz w życiu możemy się poczuć jak prawdziwe bogate księżniczki.
Zaśmiałam się.
- Słuchaj, księżniczko, ja jutro muszę iść do pracy i byłoby niedobrze, gdybym dzieciakom chuchała prosto w twarz oparami alkoholowymi. Nawet jeżeli będą to markowe opary.
- No nie bądź taka sztywna belferka! – Jagoda się skrzywiła. – Zresztą czy od razu musisz zdoić się jak świnia? Przecież możemy wypić kulturalnie jedną, góra dwie butelki i już, dobrze mówię, panie Tadku? – zwróciła się do mojego taty.
- Pewnie, Jagódko, trochę się zabawicie, odpoczniecie. Maju, tobie to naprawdę dobrze zrobi. Raz na jakiś czas nie tylko można, ale wręcz trzeba dla zdrowia – powiedział tata i zawadiacko mrugnął do Łucji.
- No, widzę, że masz bardzo rozsądnego tatę – podlizała się Łucja. – Ale oczywiście pan też do nas dołączy, prawda?
- Dziękuję bardzo, ale nie. Obiecałem Anielce przeczytać bajkę na dobranoc i mam jeszcze Norbertowi wytłumaczyć fizykę, ale chętnie wezmę kieliszeczek ze sobą na górę.
- Moje drogie, od czego zaczynamy? - zapytała Jagoda, gdy tylko zostałyśmy same. – Może wylosujemy?
- Losujmy – zgodziłam się. - Możecie też przeszukać kredens, powinny tam jeszcze być jakieś ciastka. Słuchaj, Łucja, może od razu pogadajmy o Anielce, bo potem nie będzie… hmm… warunków.
- Ale o czym tu rozmawiać, mała musi wrócić do mnie, to logiczne.
- A może dopóki jest tutaj mój tata, mogłaby zostać, co? Ojciec się do niej przywiązał, zresztą ty, znając życie, za chwilę znów wybędziesz w świat i mała trafi do mnie. To może nie mieszajmy jej w głowie i niech po prostu zostanie.
- Nie mogę. Zrozum, obiecałam jej mamie, że się małą zajmę. Jak by to wyglądało, gdybym podrzuciła ją komuś innemu? Jestem za nią odpowiedzialna.
- Masz rację… No dobra, to bez nocowania, co? Ty będziesz mogła pracować, a tata będzie miał zajęcie. Oni się po prostu pokochali od pierwszego wejrzenia i nie wyobrażam sobie, co ja zrobię z ojcem, jak zabierzesz małą. Łucja, bądź człowiekiem!
- A, to inna bajka. Na dzień możesz ją zabierać. Ja i tak nie miałam prawie w ogóle czasu, żeby się nią zajmować, i Anielka pętała się bez celu. Jeżeli twój tata będzie szczęśliwy, nie ma sprawy. A teraz, dziewczynki, koniec dyskusji i wypijmy za miłość!
- Za miłość? - Nastawiłam czujnie uszu. – A dlaczego za miłość?
- Bo jest najpiękniejszym uczuciem, takim wzniosłym i czystym i…
|