|
– Po pierwsze, byłabym wam bardzo wdzięczna, gdybyście chociaż spróbowali dać mi odrobinę wsparcia. Po drugie, przestańcie mówić o moim związku, jakby to było jakieś niebezpieczne grzęzawisko. Po trzecie, nie zawracajcie nikomu głowy swoimi wyimaginowanymi problemami, bo gdyby wam było tak źle z tymi waszymi blondynami…
– Z kumplem – poprawił Julien.
– Nieważne – Mathias w przeciwieństwie do Juliena był tak zniewieściały, że z trudem przychodziło mi mówić o nim jak o mężczyźnie. – Gdyby wam było z nimi aż tak źle, to dawno byście się rozstali.
– To nie takie proste – stwierdził Laurent – ja nie mogę tego zrobić Carole.
– Ale nie możesz też ciągle jej zwodzić.
– Wcale nie zwodzę…
– Marnujesz jej czas, Laurent. Ona ma już trzydzieści osiem lat.
Laurent uderzył głową w ścianę. Rozumiałam jego rozterki. Przynajmniej po części. I lubiłam też Carole będącą adwokatem. W zachowaniu trochę oschła, ale za to bardzo zdolna, miała za sobą liczne nieudane związki z facetami, którzy nie tylko nie byli skłonni zaangażować się na dobre, ale jeszcze panicznie bali się ojcostwa. To zmieniło tę niemłodą już dziewczynę przed czterdziestką w kobietę mocno spanikowaną, że jeszcze nie ma dzieci. Prawdę mówiąc, trudno było za to winić ją samą, ale czułam się przy niej nieswojo, bo wyobrażałam sobie, że jej sytuacja to jeden z możliwych wariantów mojej własnej przyszłości i niezbyt mi się taka perspektywa podobała. Carole nerwowo poszukiwała ojca dla swoich dzieci, Laurentowi natomiast w takim stopniu chciało się zostać ojcem, jak mniej więcej posiedzieć na kaktusie.
Teraz cicho jęknął, ale dalej opierał głowę o ścianę.
– No nie! Dlaczego ja nie mogę poderwać jakiejś dwudziestolatki jak każdy facet w moim wieku i udawać, że wciąż jestem młody? To takie miłe…
– Dwulicowiec!
– Co? Nawet ty chodzisz z facetem młodszym od siebie.
– Christophe jest młodszy ode mnie o osiem miesięcy, a nie o dziewiętnaście lat.
– Miauuuu – miauknął Julien.
– Co to za miauczenie? – Laurent spojrzał na niego ze znużeniem.
– Bo to cudowne tak popatrzeć sobie na trzydziestojednoletnie pośladeczki. Musi mieć taką jędrną dupcię… – Julien najwyraźniej czekał, aż zareaguję. – No, Marine, opowiedz trochę szczegółów… zrób przyjemność swojemu przyjacielowi… Opowiadaj… Chociaż jeden mały szczególik.
– Jeżeli zapytasz ją, jak smakuje jego nasienie, to rzygnę ci do drinka – oznajmił Laurent.
Zaczęłam chichotać. Ci dwaj już od ośmiu lat kłócili się tak samo, czyli od chwili, kiedy ich ze sobą poznałam. Wtedy właśnie zaczęłam chodzić z Laurentem, a Julien był księgowym, który mi pomagał rozkręcić własny interes, bo postanowiłam rzucić posadę dekoratorki w jakiejś sieci pubów. Polecił mi go Jeff. („To prawdziwy geniusz – powiedział – a przede wszystkim zupełnie nie myśli jak księgowy”). Dopiero później zrozumiałam, dlaczego miała to być pochwała. Julien był prawdziwym profesjonalistą w swojej dziedzinie, a przy tym potrafił być nieprzyzwoicie frywolny.
Obaj z Laurentem stale się kłócili, obrażali nawzajem, nieustannie rozstawali i wciąż byli nierozłączni. Chwilami w cichości ducha wyobrażałam sobie, że któregoś dnia Laurent zjawi się w restauracji (w czapce lub bez) i wyjawi nam wreszcie swoje skrywane ciągoty homoseksualne. A potem rzuci się Julienowi na szyję. Julien natomiast zawsze uważał, że ja i Laurent powinniśmy ponownie się zejść.
– Pasujecie do siebie idealnie – powtarzał nam – niby gdzie zamierzacie znaleźć kogoś, z kim umielibyście się tak cudownie porozumieć?
I to było bardzo dobre pytanie, nad którym sama wiele razy się zastanawiałam i na które dotąd nie znalazłam zadowalającej odpowiedzi.
|