|
— To niemożliwe, nie w sąsiedztwie takim jak nasze. Jesteśmy jedyną hinduską rodziną na tej ulicy, musimy szczególnie uważać. Tutaj ludzie czasem… — tu Sziamoli przerwała, potrząsając głową.
— Dlaczego nie możesz trzymać brudnego ubrania w koszu, który wstawiłam do twojego pokoju? Upiorę je w niedzielę razem z rzeczami wszystkich. W obawie, by nie sprowokować następnego westchnienia, pani Dutta przytaknęła niechętnie. Wiedziała jednak, że nie powinna trzymać nie upranych rzeczy w pokoju, gdzie znajdują się wizerunki bogów. To przynosi nieszczęście. I powoduje brzydki zapach. Leżąc nocą w łóżku, pani Dutta czuła go wyraźnie, chociaż Dziamoli zapewniała, że kosz na brudne rzeczy jest całkowicie szczelny. Kwaśny, stęchły zapach starej kobiety wprawiał ją w zakłopotanie.
Zdarzyło się jednak coś, co wprawiło ją w jeszcze większą konsternację. W pewne niedzielne popołudnie Sziamoli przyniosła pranie do salonu i zaczęła je składać. Pani Dutta, z twarzą czerwoną ze wstydu, gorliwie robiła na drutach, podczas gdy synowa nonszalancko wydobywała ze stosu karmazynowe, niebieskie i czarne koronkowe majtki damskie, kładąc je obok slipów Sagara. A kiedy, na oczach wszystkich, Sziamoli wyciągnęła ze sterty rzeczy zgniecione, workowate biustonosze teściowej, pani Dutta marzyła, by ziemia się rozstąpiła i pochłonęła ją niczym mitologiczną Sitę. Kiedy indziej natomiast Sziamoli zniosła na dół kosz z praniem i postawiła go przed Sagarem.
— Możesz to dzisiaj rozwiesić, Sagar? — (Pani Dutta, która nigdy w trakcie czterdziestu dwóch lat trwania małżeństwa nie zwróciła się do ojca Sagara po imieniu, starała się nie krzywić). — Do wieczora muszę napisać na komputerze sprawozdanie ze sprzedaży. Zanim Sagar zdążył odpowiedzieć, pani Dutta porwała się z krzesła, aż druty upadły na podłogę.
— Nie, nie, nie, pranie to nie jest zajęcie dla pana domu. Ja to zrobię. — Myśl o tym, że syn będzie wydobywał z kosza i rozwieszał bieliznę swojej żony, a także jej własną, napełniała ją przerażeniem.
— Mamo! — powiedziała Sziamoli. — Oto dlaczego mężczyźni w Indiach są zupełnie bezużyteczni w domu. Tutaj, w Ameryce, nie dzielimy zajęć na kobiece i męskie. Czy nie pracuję tak samo ciężko jak Sagar? Jak miałabym sobie poradzić ze wszystkim, jeśli nie pomagałby mi w domu?
— Ja ci pomogę zamiast niego — odważyła się powiedzieć pani Dutta.
— Nie rozumiesz, mamo, prawda? — odrzekła Sziamoli ze słabym uśmiechem. Potem wyszła do gabinetu.
Pani Dutta usiadła na krześle i próbowała zrozumieć. Po jakimś czasie jednak zrezygnowała i wyszeptała do Sagara, że chce, aby nauczył ją obsługiwać pralkę i suszarkę.
— Po co, mamo? Molli naprawdę jest zadowolona…
|