|
W twoim filmie kobiety ogarnięte są obsesją wyglądu, potrzebie upiększeń i zmian. To jest rzeczywistą cechą Libanek?
Ta potrzeba jest w kobietach na całym świecie. Tak mi się wydaje. Ale w Libanie jest zastraszająca. Kobiety zaczynają zmieniać swój wygląd w bardzo wczesnym wieku. Korekta nosa, ust, odsysanie tłuszczu, zmiana kształtu brwi, lifting twarzy, piersi... poprawia się dosłownie wszystko. Nie mam nic przeciwko, jeśli tylko służy to ulepszeniu. W Libanie kobiety stworzyły swój własny model piękna, jak nigdzie na świecie – bardzo wysokie brwi, maleńki nos, wydatne usta, wysokie kości policzkowe itd. Chcemy wyglądać jak kobiety Zachodu, podporządkowane jednak naszym własnym kryteriom, nie do końca rozsądnym.
A jacy są libańscy mężczyźni?
Jedynym draniem jest kochanek Layale, którego twarzy nigdy nie widzimy. To świadomy wybór, bo model męża posiadającego kochankę istnieje w każdym kraju na świecie. Inni mężczyźni są tak naprawdę tacy, jakimi chcemy, żeby byli. W romantycznym policjancie zaskakująca jest jego wrażliwość. Charles, starszy pan, który zakochuje się w Rose, jest elegancki, wzruszający, a sposób, w jaki patrzy na Rose, jest pełen czułości. W rzeczywistości libańscy mężczyźni też przechodzą kryzys tożsamości.
Co uznałabyś za typową cechę Libańczyków?
Naśmiewanie się z samych siebie, dystans do siebie, autoironię. To sposób radzenia sobie ze wszystkim, przez co jako naród musieliśmy przejść.
Choć poruszasz w swoim filmie tematy społeczne, stronisz od tematu najważniejszego dla części świata, w której żyjesz: nieustannych konfliktów zbrojnych.
Gdy kręciłam Karmel, chciałam mówić o przyszłości, a nie patrzeć w przeszłość. Należę do pokolenia, które chce mówić o czymś innym niż wojna. Na przykład opowiedzieć o historiach miłosnych, o czymś co jest bliższe znanym nam uczuciom i przeżyciom niż wojna. Zdarzenia wojenne wydawały się przeszłością. Były już oglądane, analizowane i oceniane, nie czułam potrzeby wspominania ich. Niestety tydzień po zakończeniu zdjęć, znowu staliśmy się świadkami dramatycznych wydarzeń.
I jak zareagowałaś? Nie chciałaś niczego zmienić w swoim filmie?
Gdy wybuchła wojna, właśnie zaczęłam obróbkę filmu. Miałam bardzo silne poczucie winy, zastanawiałam się, jaki sens ma w tych warunkach film o kobietach, miłości i przyjaźni. Według mnie kino powinno mieć misję i pomagać zmieniać świat. Ale co miał wnieść mój film? Miałam nawet pokusę, żeby rzucić wszystko… Ale na koniec powiedziałam sobie, że Karmel to jeden ze sposobów na przetrwanie wojny, przejście przez nią, zwycięstwo i zemstę. Wyraża mój bunt i zobowiązanie. Jeśli miałabym stworzyć go raz jeszcze, byłaby to dokładnie ta sama historia.
|