|
Nerwowo zaciskała dłonie na kierownicy. Ze złości i bezradności popłakała się. I tak jest już spóźniona. Do tego jeszcze wygląda jak żałosny pajacyk pierrot! – Co można robić w samochodzie podczas korków? Makijaż – z goryczą przypomniała sobie dziennikarską sondę, którą kiedyś usłyszała w radiu i swoją próbę pomalowania sobie rzęs w trzęsącym się od silnika samochodzie.
Na to spotkanie czekała od dawna. Te wszystkie przygotowania, drobiazgowe wyliczenia, praca po godzinach, pomysły, które nie dawały jej zasnąć. I wreszcie dziś być może podpisałaby umowę. Pierwszy samodzielny kontrakt! Miała już dość pracowania na kogoś, szczególnie na tę lalunię Justynę, wredną jędzę. Jak ona to robi, że każdy ją uwielbia? Przecież ona nikogo nie cierpi. Jest tylko ONA… Z rozmyślań wyrwał ją ostry dźwięk klaksonu. Jakiś zniecierpliwiony facet w samochodzie za nią nerwowo wymachiwał w jej stronę rękami, ponaglając, że ma podjechać do przodu. – Nie śpij, ty …… , jedź! – Klara była przekonana, że właśnie to w tej chwili niecierpliwy kierowca wykrzykiwał pod jej adresem. – A żeby ci tak ten gruchot padł! – syknęła w stronę gbura.
Czuła, że jeszcze chwilę, a zacznie wyć albo gryźć kierownicę. W myślach widziała już siebie kopniakiem otwierającą drzwi samochodu, wyciągającą wielki karabin maszynowy i rozwalającą wszystko, co tylko znajdzie się w zasięgu jej wzroku. Łuski po nabojach z brzdękiem opadają na jezdnię tuż obok niej. Wystraszeni kierowcy z przerażeniem uciekają ze swoich wozów, w popłochu szukając schronienia. Odwraca się i widzi kierowcę, który przed chwilą nazwał ją krową i ładuje mu w ten jego wredny gruby tyłek cały magazynek nabojów. O! i Justyna próbuje wpełznąć pod swoje śliczniutkie nowe autko… – Spokojnie, bez paniki, jakoś to będzie – zaczęła powtarzać sobie w duchu. Kilka głębszych oddechów i nagle parsknęła śmiechem na myśl o tym, co sobie przed chwilą wyobraziła.
– Pięknie, sterczenie w ulicznym korku naprawdę wywołuje agresję – powiedziała do siebie wesoło. I zaraz przypomniało jej się jakieś inne dziennikarskie doniesienie na temat tego, że kierowcy wożą w swoich samochodach kije baseballowe a nawet siekiery i podsumowanie w stylu „poziom agresji kierowców samochodów na polskich drogach wzrasta”. Klara z ulgą zauważyła, że u niej poziom agresji spadł niemal do zera. Korzystając z chwili postoju wyciągnęła z torebki chusteczkę higieniczną i naniosła a nią odrobinę kremu do rąk. Bo niby skąd teraz weźmie mleczko do demakijażu? – Wszystko będzie dobrze – sama sobie dodawała otuchy, jadąc powoli. Wolno, ale do celu! Od miejsca spotkania dzieliły ją już właściwie minuty.
- O żesz… - dobry humor prysł, bo właśnie na komórce wyświetlił się numer klienta. Zanim się odezwała, wzięła głęboki oddech. – Pani Klaro. Najmocniej przepraszam, nie przypuszczałem, że korki są tak ogromne! – Klara przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. Już miała zacząć się tłumaczyć i dziękować za wyrozumiałość, ale klient znowu zaczął pierwszy. – Sekretarka uprzedzała mnie, że miasto jest rozkopane. Radziła nawet jazdę pociągiem. Nie wiedziałem, że i po drodze jest tyle remontów i objazdów. Niech mi pani wybaczy spóźnienie i da mi jeszcze choć pół godzinki… - powiedział proszącym tonem. – Ależ oczywiście. Korki to straszna sprawa – powiedziała najbardziej wyrozumiałym tonem, na jaki było ją tylko stać. – Najważniejsze, żeby dojechał pan bezpiecznie. Niech się pan o nic nie martwi. Poczekam – dodała wesoło. Odłożyła słuchawkę i odetchnęła z ulgą. – No to mam jeszcze jakieś 20 minut na makijaż – zauważyła z satysfakcją. - Boże, dzięki ci za te korki! – pomyślała w duchu.
|