|
nasz poziom energetyczny i samopoczucie w ogromnym stopniu zależą od diety. Z dietami jednak bywa różnie. Dietetycy kształceni w tradycyjnych szkołach i uczelniach każą jeść wszystkiego po trochu, by dostarczać swojemu organizmowi niezbędnych substancji. Z kolei część diet zdrowotnych i odchudzających oparta jest na założeniu, że w żadnym przypadku nie należy mieszać ze sobą pewnych grup pokarmów. Trudno uwierzyć, że jedząc tłuste mięsa do oporu i jednocześnie unikając cukrów i skrobi, można chudnąć, jednak niektórzy to potwierdzają. Są nawet tacy, którzy utrzymują, że w ogóle nic nie jedzą i że właśnie to jest najzdrowsze.
Wybór osobistej diety to sprawa bardzo indywidualna: lubimy różne rzeczy, bez niektórych zaś bez problemów możemy się obejść. Większość z nas zgadza się jednak, iż to, co surowe i świeże, jest naprawdę zdrowe i posiada pełną wartość odżywczą. Jedną z bardziej popularnych ostatnio na świecie diet jest dieta „ożywionego jedzenia” (ang. living food). To odmiana diety wegeteriańskiej, bardziej rygorystyczna, jeśli chodzi o sposoby przygotowywania i przetwarzania pokarmów. W diecie living food nie ma miejsca na termiczne przetwarzanie produktów. Postępując zgodnie z jej zasadami, powinniśmy spożywać przede wszystkim surowe owoce oraz ziarna, orzechy i zielone warzywa liściaste. Możemy potraktować ją jako dietę oczyszczającą i na przykład stosować raz w miesiącu przez tydzień.
Zdaniem amatorów diety ożywionego jedzenia (i nie tylko ich, dietetyków także) metody przedłużenia trwałości, takie jak pasteryzacja, gotowanie, a nawet mrożenie, zabijają żywe, czyli czynne enzymy zawarte w świeżym jedzeniu. Podobnie obróbka cieplna podczas przygotowywania posiłków: im dłużej i w im wyższej temperaturze gotujemy, pieczemy czy smażymy, tym skuteczniej eliminujemy enzymy. Giną też wtedy witaminy i inne wartościowe dla organizmu składniki pożywienia.
|