|
Panowie wcielają się w weekendowych wojowników, którzy wyruszają na wielką wyprawę motocyklową przez Amerykę. Nie spodziewają się jednak niebezpieczeństw, które na nich czyhają. Film zadebiutował na pierwszym miejscu amerykańskiego box-office'u i zapowiada się na najzabawniejszą komedię tego lata.
Wygląda też na to, że udział w "Gangu Dzikich Wieprzy" nie był dla Johna Travolty tylko pracą. Aktor całkiem nieźle bawił się na planie. I to nie sam. W napisach końcowych można wyłowić kilkakrotnie powtarzające się nazwisko "Travolta". Gwiazdor zdradza: Moja siostra Margaret była w filmie asystentką stomatologiczną, a mój brat Sam jest tym facetem, który zostaje pobity przez wrogi nam gang motocyklowy Del Fuegos. Mój bratanek Jonathan jest natomiast jednym z kowbojów w barze. Fajnie, kiedy w ekipie jest rodzina!
Rodzinna atmosfera, piękne widoki Nowego Meksyku, ekipa inteligentnych i zabawnych artystów, a do tego motocykle! Praca-marzenie. Na dodatek Travolta słynie z miłości do maszyn: To było super - przyznaje. - Zawsze kochałem motocykle. Czuję się bardzo komfortowo na motocyklu, to dla mnie naturalne. Przez lata miałem różne maszyny, lubię jachty i samoloty, motocykle i samochody. Kiedy przeprowadziłem się do Hollywood, potrzebowałem niedrogiego środka transportu i to oznaczało motocykl. Tak nauczyłem się je kochać. A Kalifornia jest wręcz dla nich stworzona, dużo łatwiej się tu jeździ motocyklem niż samochodem. Nadal kocham otwartą drogę i wiatr na twarzy - kończy rozmarzony aktor.
Ten luz widać na ekranie. Travolta po raz kolejny udowadnia, że jest świetnym aktorem komediowym. Choć grywał role dużo poważniejsze i zdobywał powszechne uznanie krytyki (m.in. dwie nominacje do Oscara), nie odrzuca propozycji lżejszych. Mówi, że laury przyznawane przez fachowców z branży to fundament, który uwiarygodnia całą karierę. Dzięki temu na przykład Meryl Streep może zrobić zarówno komedię "Diabeł ubiera się u Prady", jak i dramat "Wybór Zofii", a ja "Pulp Fiction" i "Gang Dzikich Wieprzy". To daje dużo szersze możliwości.
|