|
Dochody kredytobiorców nie rosną w takim tempie by dorównać pnącym się w górę cenom mieszkań i ziemi. Dla osób, które nie chcą rezygnować z marzeń o własnych czterech ścianach kredyt hipoteczny jest koniecznością. Co więcej, aby własny kąt nie okazał się zbyt ciasny, musimy pożyczyć znacznie większą sumę niż jeszcze kilka miesięcy temu. W takich okolicznościach wielu z klientów banków musi liczyć się z odmową udzielenia kredytu — ich zdolność kredytowa może okazać się niewystarczająca w stosunku do potrzeb.
W pogoni za klientem
Banki szybko zareagowały na zachodzące na rynku zmiany. Wydłużenie maksymalnego okresu spłaty kredytu to tylko jedno z narzędzi pozwalających ratować zagrożone źródło dochodów. Z wyników przeprowadzonej przez NBP ankiety wynika, że 2/3 z banków, które w ostatnim kwartale 2006 r. złagodziły swoją politykę kredytową, wybrało właśnie ten środek. Kredyty na 40 czy 45 lat nikogo już nie zaskakują — dzięki nim wysokość miesięcznej raty obniża się do poziomu akceptowalnego przynajmniej dla części kredytobiorców, a bolesne skutki rekomendacji S stają się mniej odczuwalne. Podwyższanie zdolności kredytowej klientów w ten sposób ma jednak swoje granice — wkrótce stanie się ono niemożliwe. Pomysły dotyczące „wielogeneracyjnych” zobowiązań zabezpieczonych hipoteką (spłacanych przez potomków kredytobiorcy) mogą być na razie traktowane jako żart.
Obostrzenia wynikające z Regulacji S także nie okazały się istotną przeszkodą – część klientów wybiera podsuwane im przez banki kredyty złotowe. Pojawiają się także doniesienia o obchodzeniu kredytowych obostrzeń. Możliwość przewalutowania kredytu sprawia, że badanie zdolności kredytowej opierać można na założeniach dotyczących kredytów złotówkowych a przyznany kredyt natychmiast zamieniać na zobowiązanie np. we frankach szwajcarskich.
|