|
Nazywam się Dominik Themerson. Mam 35 lat, żonę i 7-miesięczną córkę Marię. Jestem menadżerem zarządzającym sprzedażą na rynku informatycznym. Od 6 roku życia choruję na astmę. Prowadzę aktywny i ruchliwy styl życia - regularnie pływam, gram w piłkę, squasha, jeżdżę na nartach i na rowerze; ze względu na charakter wykonywanej przeze mnie pracy, zmuszony jestem często się przemieszczać. Dziś to ja jestem od planowania swojego kalendarza, choroba w niczym mnie nie ogranicza, choć nie zawsze tak było.
Szczęśliwe dzieciństwo
Jako mały chłopiec, jak wszyscy moi koledzy, całymi popołudniami bawiłem się w berka i szaleńczo kopałem piłkę. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym czemu szybciej niż inni się męczę czy częściej kaszlę. Zresztą nie była to najważniejsza sprawa w życiu 6-latka... Mamę jednak niepokoił uporczywy kaszel i pobudki w środku nocy. Wtedy właśnie usłyszeliśmy: „Państwa syn ma astmę”. Wówczas niespecjalnie wiedziałem jeszcze, co to dokładnie oznacza, ale po minie mamy uznałem, że to coś groźnego i co najgorsze – usłyszałem, że to nie przejdzie jak katar czy zapalenie gardła, że muszę nauczyć się z tym żyć... Już nigdy nie będzie tak samo... Nagle okazało się, że powinienem się kontrolować we wszystkim, co dotąd uważałem za normalne – słyszałem „nie biegnij tak szybko”, „nie wychodź dziś na podwórko”, a bawiące się na podwórku dzieci często oglądałem jedynie przez okno. Babcia 3 razy dziennie odkurzała mieszkanie, cała rodzina współczuła, jaki jestem biedny. I o ile w domu żyłem pod wysterylizowanym kloszem, o tyle w szkole było znacznie trudniej.
Nie dość, że czasem trudno było mi oddychać w zakurzonych salach, zdarzały się napady duszności, z którymi nikt nie umiał sobie poradzić – ataki, które czasem kończyły się wezwaniem karetki i pobytem w szpitalu. Szpitale wkrótce stały się dla mnie stale uczęszczanym miejscem. Badania, testy, zmiany leków i terapii, nadzieja, że wreszcie będę żył bez uczucia strachu przed niespodziewanym atakiem przeplatała się ze zmęczeniem, irytacją i zrezygnowaniem.
|