|
Oczywiście – jak sama stwierdziła - dziecko powinno być świadomą decyzją, podjętą przez dwoje dorosłych, poważnych ludzi, którzy chcą spędzić razem całe życie – i tu rozpłakała się na dobre, bo ona w Krzysku naprawdę się zakochała. I gdyby miała zostać mamą, coś, czego jeszcze pół roku temu w ogóle nie brała pod uwagę, to tylko jego dziecko. Ja z pocieszania, że nie jest w ciąży musiałam zmienić orientację na „pewnie jednak będzie mieć dziecko”. Co oczywiście pogorszyło sytuacje, bo genialna Ania chyba tylko po to, żeby mnie maltretować, znęcać się nade mną bez krzty litości (jakbym jej coś złego zrobiła?), stwierdziła, że to że nie jest w ciąży, to może być jakiś znak.
Znak, że tak byłoby idealnie, rodzinnie, wesoło i zabawnie. Dziecko, Krzysiek, ona. Rodzina. Wyjazdy. Pierogi z jagodami (wspólnie zbierane). Wychowywanie nicponia po tacie albo aniołka po mamusi, no i okrutne życie pokazało jej to wszystko, by teraz jej to odebrać. Właśnie teraz jak ona zrozumiała, że to jest to, czego od życia chce! Ktoś mi musi wytłumaczyć, za co okrutne życie znęca się nade mną! Ja tego wszystkiego, proszę Państwa godzinami wysłuchuję! Dzień. po dniu! I interpretuje, cóż też Krzysiek miał na myśli, jak powiedział „aha”, „hm” albo „interesujące”!
Mówiąc szczerze myślałam, że z głupoty się wyrasta. Takie zachowanie: „och, popatrzył na mnie”, „On się nie uśmiecha pewnie, bo się wstydzi, ma taki srebrny aparat na zębach, ale jakby go nie miał to na pewno by się uśmiechnął”, „myślisz, że on mnie kocha?”, „a dlaczego tak myślisz?”, „a ile mnie kocha?”, „a myśli o mnie ?”, „a ile?”, „a ile to jest dużo?”, „a jak o mnie myśli, to, co myśli?”, „a myślisz, że zadzwoni?”, „a ja mogę zadzwonić?”, „a ile mam czekać?”, „a ile to jest kilka dni?” - to jest dobre w gimnazjum, ok, niech bedzie liceum, ktore kończy się jak nazwa wskazuje egzaminem dojrzałości. My mamy skończoną trzydziestkę. W tym wieku to chore!
|