|
No dobrze, niech mu tam. Rozmarzony wzrok. Lepiej? Wyjaśnić należy, że pomiędzy nimi teoretycznie rzecz biorąc nie ma żadnej historii. Zmiana ich stosunków polega na tym, że zamiast słyszeć się raz na tydzień czy dwa (Ania wyjechała służbowo na miesiąc, więc nie mogą się spotykać), piszą do siebie bądź dzwonią codziennie.
No i jeszcze jedno - wszystko zaczęło się od tego, że ON, spacerując z nią po ulicy, jak gdyby nigdy nic chwycił ją za rękę(!). Ania później opowiadała mi, że była totalnie zaskoczona. Spacerowali razem ulicą nie raz, ale bez żadnych czułości. Później ON pewnie, aby zmącić pokój duszy, powiedział jej kilka niezwykle miłych i jeszcze bardziej zaskakujących rzeczy i te właśnie jego słowa sprawiły, że obudziło się w niej "coś".
Wcześniej ona myślała o Krzychu jako o kumplu, tylko i wyłącznie (słowo harcerza). Już po iluś kolacjach, przedstawieniu jej swojej rodzinie (nie całej rzecz jasna) ON zaczął sobie dokazywać, pisząc do niej per "Ty głupolu piłkarski”, no i jak byli razem na zakupach, mówił do niej "Matka”, a przecież trzeba być w pewnym stopniu jakby to określić... spoufalonym, by tak powiedzieć!
Wygląda to tak, że on zachowuje się jak kumpel, mówi jak kumpel, dzwoni jak kumpel, a nagle wyskakuje z jakimś zdaniem, że ojej. Najczęściej jednak On mówi do niej tak, by jak najmniej powiedzieć. Więc ona, biedna, nie ma innego wyjścia, jak tylko interpretować jego słowa i szukać wszelkich znaków na niebie i na ziemi, by cokolwiek z tej enigmy zrozumieć. A w tym, jak każda blondynka, jest mistrzynią.
|