|
Czasami nieco szarżowali bądź przesadzali, więc kiedy coś wydawało mi się właściwe bardziej aktorowi niż kreowanej przez niego postaci - interweniowałam. Innym razem przeczuwając, że coś się kroi, podczas przerwy sugerowałam wykonawcy taką czy inną odpowiedź, wiedząc, że to spowoduje oczekiwaną przeze mnie reakcję. Czasami próbowałam kierować sytuację w kierunku, który pchnąć akcję do przodu. Ale najczęściej starałam się trzymać z boku. Zależało mi na prawdzie i autentyczności. Dopóki czułam, że wszystko jest szczere i uczciwe, trzymałam się z daleka.
Dobór obsady musiał być trudny, skoro wszystko opierało się na improwizacji?
Dobieranie obsady trwało dłużej niż same zdjęcia. Musieliśmy mieć pewność, że aktorzy wiedzą, na co się decydują i nie będą stawiać oporu. Przez zdjęcia próbne przewinęło się wielu wspaniałych wykonawców, którzy nie chcieli pracować bez scenariusza, inni znowu lubili improwizować, ale nie pasowali do postaci. Wreszcie udało nam się dobrać właściwą grupę. Początkowo Martin Freeman opierał się, bowiem myślał, że nie umie improwizować, ale ja czułam - obserwując go - że to potrafi i jakoś udało mi się go przekonać. Od początku wiedziałam, że Martin i Jessica Stevenson będą do siebie pasować. Uwielbiam oglądać Jessikę w "Spaced" a Martina w "Biurze". Połączyłam ich w myślach i wydało mi się, że będą stanowić naprawdę udaną parę.
Nasza reżyserka obsady, Rachel Freck, była niezwykle użyteczna, bowiem od początku zrozumiała, o co mi chodzi. A że ma za sobą już sporo castingów do komedii, doskonale widziała, kto potrafi improwizować, a kto nie.
Cdn.
|