Urodziła się i wychowywała w małym miasteczku na Mazurach. W lecie wraz z rodzicami i innymi dzieciakami często jeździli nad jeziora.
- Miałam pięć lub sześć lat – wspomina Bogusia. Inne dzieci pluskały się i dokazywały w wodzie, ucząc się pływać. Ja siadałam na brzegu i dłubałam patykiem lub większą muszelką dziury w piasku i wykopywałam kamyki. Każdy był piękny; każdy miał w sobie coś, czego nie miał żaden inny. Budziły mój szczery, dziecięcy zachwyt. Myłam je w jeziorze, suszyłam na słońcu i zabierałam do domu. Nietrudno zgadnąć, że bałagan, który tworzyły nie podobał się rodzicom – ale ja radośnie przynosiłam ich więcej i więcej. Najbardziej lubiłam chodzić nad jezioro po dużej ulewie, bo wtedy woda zmywała piasek i kamienie same wychodziły na powierzchnię.
Z każdego spaceru wracała z kieszeniami pełnymi “skarbów”. Mama złościła się trochę, na nią, ale Bogusia obracała te sterty kamyczków i muszelek w coś więcej.
Innym odkryciem Bogusi były kawałeczki kafli.
- Wszystko to działo się w latach sześćdziesiątych. Mieszkaliśmy w bloku, w którym mieszkania ogrzewane były piecami kaflowymi. W lecie, na podwórko przywożono zwały gliny, służącej do naprawy pieców. Zdun wyrzucał potłuczone, stare kafle na wielką stertę i potem je wywoził. Kawałeczki kafli były tak piękne... Nadawały się jak znalazł do wklejania „oczek” w glinianych wisiorkach, medalionach i talizmanach.
Bogusia lepiła z gliny różne kształty i wklejała w nie te „szlachetne” świecidełka. Do domu wracała ubabrana po łokcie gliną. Gdy podrosła zaczęła interesować się kamieniami półszlachetnymi. Dużo czytała na ich temat.
- Zrodziła się we mnie chęć zrobienia prawdziwej biżuterii z tych właśnie kamieni, prawdziwych, naturalnych, tak przecież fascynujących.
Pasja okazała się niemożliwą do zrealizowania przez lata, czy to z powodu braku środków, braku czasu czy koniecznością poświęcenia się rodzinie i pracy.
Po latach Bogusia zaczęła konsekwentnie realizować swoje marzenia z dzieciństwa. Modelinę, glinę, masy: solną i papierową, szklane korale, sznureczki i wszystkie inne fidrygały, zastąpiły dużo szlachetniejsze surowce. Teraz tworzy srebrną biżuterię z minerałami dla siebie i znajomych. Niedługo ruszy jej sklep internetowy.
- W swoim życiu miałam wiele pasji, ale ta przebiła i zdominowała wszystkie. Fascynuje mnie stworzone przez naturę piękno zaklęte w kamieniach. Ich niesamowita struktura, barwy i kształty. Dlatego do tworzenia biżuterii staram się wybierać minerały o oryginalnych, niepowtarzalnych kształtach i wybarwieniach. Często są to surowe bryłki jak najmniej obrobione ręką człowieka. Ubrane w srebro wyglądają niesamowicie.
Inspirują ją prostota formy, geometria kształtu, motywy roślinne i kolory samej natury. Tworzy biżuterię dla kobiet odważnych, a jednocześnie delikatnych, lubiących naturalność i elegancję.
- Ciągle mam w głowie nowe pomysły, a radość tworzenia skutecznie pomaga mi radzić sobie z niedogodnościami dnia codziennego. Jestem szczęśliwa. Warto było kopać w piasku mazurskiej plaży - dodaje na koniec Bogusia.
Zdjęcia: Bogumiła Kutyła
Wysłuchała: Renata Świercz