|
Czy łatwo zaakceptował pan zmiany, jakie wniósł reżyser?
„Nie mów nikomu” jest teraz w dwóch postaciach: moja książka i film Guillaume. To normalne, że się różnią: akcja książki rozgrywa się w Nowym Jorku, a film w Paryżu. Zmiany wprowadzone przez Guillauma były rewelacyjne. Jest wiele scen, które nie miałyby sensu, gdyby dosłownie interpretował książkę. Byłem wzruszony i zachwycony.
To niesamowite jak w filmie miłość przeplata się z zagadką i tajemnicą, czy to się panu podobało?
Ten film opowiada historię miłości absolutnej, takiej która zaczyna się w dzieciństwie i której nie przerwie nawet śmierć. Bohater to człowiek dobry, ale zagubiony, poszukujący szczęścia. Guillaume to zrozumiał.
Jakie wrażenie zrobił na Panu film?
Jestem mile zaskoczony. Gdy zapalono światła nie mogłem ruszyć się z miejsca. Mój świat został ożywiony.
Czy jako pisarz, filmową adaptację swoich powieści postrzega pan jako uwieńczenie dzieła?
Jest to przyjemne, ale nie określiłbym tego jako uwieńczenie dzieła. Piszę powieści, chcę aby ludzie je czytali. Właściwie jest mi obojętne, czy doczekają się ekranizacji. Aczkolwiek mam nadzieję, że teraz „Nie mów nikomu” będzie bardziej znane. O to, co najbardziej mnie interesuje.
|