|
Rzeczy, które mnie irytują w moim mężu, # 5
Dajmy na to, że jest zwykły wieczór w powszedni dzień, sprzątam kuchnię i prawie już skończyłam – zmywarka do naczyń załadowana, detergent znajduje się w swojej przegródce, została do spłukania tylko duża blacha do pieczenia – gdy dokładnie w tym momencie wchodzi Radcliffe i przybierając wielkopańską pozę, oznajmia: „Zostaw to. Ja dokończę”.
Rzeczy, które mnie irytują w moim mężu, # 6
Dajmy na to, że właśnie byli u nas w sobotę na kolacji państwo Bellamy i Samsonowie. Dajmy na to, że po wieczorze wypełnionym głośnymi rozmowami, gdzie panowie mieli na sobie koszule zapięte na ostatni guzik, a panie szeleszczące spódnice, Bellamy i Samsonowie wyszli. Zostały po nich: parafina ze świec, puste salaterki, noże do chleba, skorupki jajek, sterty talerzy i buraczki na podłodze. Cóż, kiedy już zamknę drzwi po takim przyjęciu, lubię wyjąć spod zlewu worek na śmieci i zacząć od brudnych serwetek.
Natychmiast czuję za sobą przesycony porto oddech! Radcliffe mruczy swoim chropawym głosem: „Zostaw to. Zostaw to teraz”. Jego ręce na moich ramionach sterują mną w kierunku łóżka. Zostaw to! Jak gdyby był królem ofiarowującym mi najcenniejszy skarb – siebie.
|