|
Bodaj pierwszy raz w trakcie całej rozmowy na moment straciła spokój, jakby ta jedna nieszczęsna gwiazdka nie dała się przełknąć i utkwiła w gardle. Zaciśnięte usta przypominały fioletową nitkę. Komisarz miał już w miarę jasny obraz małżonków Pająkowskich, ostatnich sprawiedliwych w mieście, jak ich nazwał na swój użytek. Nie chciał dłużej męczyć wdowy. Płacz dziecka za ścianą poderwał Różę na równe nogi.
– Gdyby co, wiecie, gdzie mnie szukać – mruknęła na pożegnanie.
– Chciałbym jeszcze zadać kilka pytań pani córce.
– Ona nic nie wie. Przedwczoraj wróciła z porodówki, gorączkuje i leży w łóżku. Przyjdźcie jutro albo najlepiej za dwa, trzy dni.
Wychodząc, komisarz Dyna życzył sobie w duchu, żeby jak najrzadziej musiał przebywać w towarzystwie energicznej pani kapitan. Było to życzenie na wyrost i bez pokrycia, o czym przekonał się, zanim jeszcze opuścił sień. Róża Pająkowska wybiegła za nim.
– Znaleźliście może przy denacie telefon komórkowy? – spytała.
Po raz trzeci tego przedpołudnia Dyna poczuł zaskoczenie. Podziwiał, choć tylko w pewnym sensie, opanowanie kapitan Pająkowskiej, lecz słowo denat wydało mu się zbyt profesjonalne i nie na miejscu w ustach zbolałej żony. Co jest, do cholery, pomyślał. Gra ze mną w ciuciubabkę czy rzeczywiście zawsze była tylko milicjantką i nikim więcej?
– Proszę podać numer komórki męża. – Dyna sięgnął po notes i długopis.
– Nie ma potrzeby – zaprotestowała. – Co prawda nie sprawdzałam jeszcze, ale na pewno zostawił ją w domu. Zawsze braliśmy jedną.
– Wobec tego sprawdźmy razem. – Zawrócił, gotów przetrząsać mieszkanie wspólnie z panią kapitan.
Jej twarz wyrażała jedynie obojętność, ale komisarz też miał nosa i wyczuwał, że domowe poszukiwania zakończyły się klapą.
– Nie ma takiej potrzeby – powtórzyła. – Gdybym nie znalazła, zadzwonię do was.
Komisarz kiwnął głową, mruknął jakieś zdawkowe pożegnanie i wreszcie nacisnął klamkę. Owionęło go świeże, choć gorące powietrze.
– Ta zgraja – usłyszał za plecami głos pani kapitan – nie rozeszła się mimo interwencji dzielnicowego, łamiąc jawnie artykuł pięćdziesiąty kodeksu wykroczeń. Każdy z nich zarobił co najmniej grzywnę!
Trzaśnięcie drzwi opatrzonych tabliczką: „R.W. Pająkowscy” ostatecznie zakończyło pierwsze przesłuchanie. Komisarz nie bardzo zrozumiał, jakie zbiegowisko i jaka zgraja.
|