|
Zanim przejdziemy do dalszych sąsiadów, chciałam podsumować to, co powiedziałam o mieszkańcach kamienicy i sąsiedniej posesji. Podejrzani są wszyscy, których wymieniłam, ale zwróćcie szczególną uwagę na trzy osoby: Stefanię Korzyńską, Adę Madras i tego Wiesionia, który rzekomo znalazł ciało. Dwa lata temu dostał zawiasy, ale niewiele go to nauczyło.
– Moment! – Dyna zdecydował się przerwać potoczysty wywód. – Ma pani konkretne podejrzenia wobec tej trójki?
– Mam nosa, możecie mi wierzyć. – Znacząco dotknęła palcem niekształtnego organu powonienia. – Prezentację pozostałych zacznę od dzielnicowego. Do jego pracy od dawna mieliśmy poważne zastrzeżenia…
Komisarz poczuł lekki zamęt w głowie. Przed oczami stanął mu upiorny scenariusz: oto całe miasto, nie wyłączając przedszkolaków, sprzysięgło się, żeby zgładzić Pająkowskiego. Śledztwo ciągnie się jak zły sen, a on szuka mordercy pod dyktando kapitan Pająkowskiej, dzień w dzień patrząc w jej wodniste oczy i napawając się widokiem sinawej cery ze śladami po młodzieńczym trądziku.
Wzdrygnął się i błyskawicznie, zanim ona zdążyła rozwinąć negatywną ocenę dzielnicowego Maczka, rzucił rutynowe pytanie:
– Co pani robiła wczoraj między szóstą a siódmą rano?
Róża zatrzepotała krótkimi rzęsami. Tylko pozornie mogło to wyglądać na zakłopotanie.
– Wyszliśmy z mężem na spacer o wpół do szóstej – raportowała swoim suchym, rzeczowym tonem. – Preferujemy… preferowaliśmy zdrowy, ruchliwy tryb życia. Wieczory zwyczajowo spędzaliśmy w domu, spacerując rano, co najmniej dwie godziny. Ostatnio, ze względu na upały, wychodziliśmy bardzo wcześnie. Wczoraj szliśmy stałą trasą przy kapliczce. Około szóstej dwadzieścia pięć rozstaliśmy się na skrzyżowaniu ścieżek, obok młodnika. Wtedy po raz ostatni widziałam mojego męża żywego. – Zawiesiła głos, wydawało się, że ma ochotę chlipnąć, ale nie pozwoliła sobie nawet na moment załamania. – To był jego pomysł i od razu powiem, że ja byłam przeciwna. Jak się żyje wśród wrogów, należy trzymać się razem. Zwykle tak postępowaliśmy, ale wczoraj mąż złamał regułę. On był dość uparty i bardzo stanowczy. Zdecydował, że zaczai się na psa Kurysów. A ja musiałam wrócić do mieszkania, pomóc córce przy dziecku. Nie mam pojęcia, dlaczego poszedł akurat w tamtą, dziką stronę lasu. Znaleźliście jakieś ślady szarpaniny?
|