|
Próbowałam zmienić temat na sierpniowe słońce, wysokie temperatury i beznadziejny program zarówno w polskiej, włoskiej jak i niemieckiej telewizji. Nie działało. Moja przyjaciółka z każdą mijającą minutą była bardziej oburzona o to, że Krzysiek nie pomyślałby spytać czy ma się martwić/cieszyć czy nie. Nie wiem jak ona wyobrażała sobie to pytanie „Cześć. Co słychać? Czy dostałaś miesiączkę?” (?!)
- On teraz, w tej puszczy może zapładnia sobie inną.
- Jasne. Krzysiek budzi się rano i myśli, „co mógłbym zrobić dzisiaj? Ach. Zapłodniłbym kogoś” Ania idź wziąć zimny prysznic!
- Odczep się! Brałam już 3 gorące kąpiele. Na wywołanie okresu. Ale nie działa. A co będzie jak ja naprawdę jestem w ciąży? Co z moją pracą? Jak jestem, to wiesz, ja się gdzieś zaszyję daleko od świata. Wyjadę w jakieś góry albo gdzieś indziej. Nieważne gdzie. Wynajmę domek bez telefonu. Boże, jaki wstyd!
Później poleciała hurtowa ilość bredni różnych. Na końcu oberwało mi się, bo jej nie uprzedziłam. Nie wiem, przed czym. Ciążą? Myślałam, że jest za duża na bajeczki o miodniku i pszczółkach. Nie jestem przygotowana do tego typu sytuacji. Znam Anię całe życie, i alarmów „jestem w ciąży” nigdy nie było. Jest wystraszona. Może czuje, że rzeczywiście jest w ciąży? Może boi się tego, co będzie? A co będzie? Gdyby była czy zamieszkaliby razem? Jak zareagowałby Krzysiek? Czy byliby w stanie przeżyć życie razem? O tym, że coś tam się pomiędzy nimi dzieje nikt nie wie. Ja wiem, że to wcale nie jest śmieszne, ale chce być przy tym jak Mała Kinga (biegająca za Krzyskiem od 10 lat, nawet, gdy był jeszcze żonaty) dowie się, że nie tylko Krzysiek się z kimś spotyka. Ten ktoś to Ania. W ciąży. Ha ha ha!
|