Dziewczyny piszę tutaj bo nie mam z kim się tym wszystkim podzielić. Wspominałam już kiedyś na forum o naszej (mojej i narzeczonego) sytuacji rodzinnej, o sprawach między nami, o tym, że miałam przez pewien czas wątpliwości co do ślubu.. Który z resztą ostatecznie przełożyliśmy, a raczej przesunęliśmy o rok. Ale do rzeczy. Od kilku tygodni odczuwam tak ogromny przypływ pozytywnych myśli, że nawet się obawiam tych uczuć.. Wszelkie obawy i wątpliwości co do ślubu minęły, pojawiły się przed nami nowe możliwości i perspektywy, nowe pomysły, wiara w nie. Nie zdarzyło się w sumie nic wielkiego przez ten czas, nie było jakiegoś szczególnego zajścia, które nagle odmieniło naszą sytuację. To wszystko zrodziło się, zaszło w mojej głowie. Po prostu stwierdziłam, że muszę zacząć myśleć pozytywnie i nie poddawać się życiu, że będzie ono wyglądało tak, jak ja (my) chcemy. Dziewczyny uwierzcie mi, takie nastawienie się psychiczne bardzo dużo zmienia. Między nami dawno już nie układało się tak dobrze, nie mogę się doczekać ślubu, którego jeszcze niedawno w pewien sposób się obawiałam. Odliczam każdy dzień.. Nie wiem, jak to dokładniej opisać. Ale tak strasznie się cieszę, że się zmieniam w środku, że ten najgorszy, najtragiczniejszy czas mamy już za sobą. Przeszliśmy go, zaakceptowaliśmy pewne sprawy, które są niezależne od nas a reszta będzie już taka, jak my chcemy..
Wiem, notka nieskładna, wielki skrót myślowy, ale może ktoś się uśmiechnie przy czytaniu, i jeśli ma akurat ciężki okres w życiu uwierzy, że on minie. To chciałabym Wam powiedzieć. Ostatni rok był dla mnie bardzo ciężki, zwątpiłam we wszystko, w co do tej pory wierzyłam, i straciłam swoje marzenia. Ale dziś mam już nowe, i może to spełnienie tych właśnie jest moim powołaniem..? wierzę w to:) Trzymam kciuki za siebie, i wy za mnie trzymajcie, żeby to już się nie zmieniło. A ja za Was trzymam, żeby i dla Was zawsze po deszczu wychodziło słońce:) Pozdrawiam Was gorąco:)
_________________