|
Hej,
Trafilam tutaj przypadkiem, bo ostatnio schudlam ok 12kg i jeszcze 4kg przede mna. Musze cos napisac, bo po prostu az przykro sie czyta o jakichs marchewkach i jabluszkach.
Ale od poczatku. Mam metr piecdziesiat wzrostu, a w kwietniu jeszcze wazylam 62kg, nadwaga, moze nie taka straszna, ale zaczelam miec problemy z kregoslupem. Wiedzilam, ze musze zrzucic pare kg, wiec usiadlam i obliczylam, ze powinnam zejsc do ok 46kg. Czyli na horyznoncie pojawila sie dieta i cwiczenia. Wiedzialam, ze na diecie typu jabluszko i marchewka po 1. nie wytrzymam, po 2. zwariuje z glodu i frustracji, po 3. oslabie organizm, bow w tych jj i mm prawie nic nie ma oprocz wody. Od razy pisze, ze kiedys flirtowalam z dieta optymalna, ale jak dla mnie jest zbyt jednostronna.
Wyrzucilam z diety owoce i slodycze, ale nie do konca, raz na jakis czas, jak widze cos co naprawde lubie, cos pysznego np moja ulubiona gruszke, albo duze zielone winogrona, kupuje sobie 1 sztuke tudziez 1 grono i zjadam, powoli,smakujac i myslac sobie, jak wspaniale smakuja gdy sie dlugo ich nie jadlo. Podobnie ze slodyczami, tylko te, na widok, ktorych swieca mi sie oczy. Przestalam jesc chleb, zostalam tylko przy kawalku dziennie,a teraz calkiem wyrzucilam z diety chleb i makaron, bo juz mi nie smakuja. Jak chce zjes weglowodanow wcinam surowego kalafiora, choc wiem, ze to nie opcja dla wszystkich, albo robie sobie frytki, zjem pomidora, ogorasa itd.
Na dzis, kiedy do zrzucenia mam jeszcze 4kg, moja dieta wyglada tak:
- codziennie 1 jajko, gotowane, jajecznica, itd, czasem jak mam ochote wiecej, oczywiscie jajo samo, bez chleba itp;
- codzennie kawalek dobrej wedliny, znow sam, najczesciej przy okazji wcinania wyzej wymienionego;
- co najmniej kilka plasterkow, tudziez caly kawalek zoltego sera, podkreslam, ŻÓŁTEGO;
- czasem ryba, obowiazkowo morska tlusta, makrela itp, zadnych lososi, brrr;
- czasem tlusty bialy ser ze smietana 18 lub 22, robie sobie tzw gzik:), cos pysznego;
- jak mam ochote pomidor, ogorek, surowy lub ugotowany kalafior, gotowany ziemniak, frytki, po prostu jakies warzywo;
- pije duzo kawy, wiec zawsze musi byc mleko, najmniej 3,2% tluszczu, czasem tlusta smietanka.
OK, to mniej wiecej tyle co do jedzenia:)
To co napisalam to najszczersza prawda, ale od razu dodaje, ze od poczatku cwiczylam. Biegam, choc nieregularnie, trenuje pompki, przysiady, podciaganie, brzuszki, ale bez przesady. Zazwyczaj mam ochote na to wszystko ze 2 razy w tygodniu.
Wg mnie duzo wazniejsze jest, ze zaczelam chodzic pieszo, gdzie tylkomoge. Do pracy mam 20min spacerem, a dla tych co dojezdzaja od razumowie, ze jak wracam z 2 etatu, to wysiadam 1 przystanek metra wczesniej i dochodze do domu pieszo. Podobnie jak jake gdzies tramwajem, tez wysiadam wczesniej, itp, po schodach wchodze, a nie jade ruchomymi itd. Co najlepsze, to chodzenie wszedzie weszlo mi w nawyk i nawet juz sie nie zastanawiam czy to zrobic, czy nie, tylko automatycznie wysiadam stacje wczesniej itd. Ale robie to juz od kwietnia, wiec minelo troche czasu.
Podsumowujac, jem same rzeczy, ktore lubie i jeszcze chudne. Oczywiscie nie opycham sie tymi zoltymi serami.
Na sniadanie np robie sobie kubas kawy pol na pol z mlekiem i wyjmuje maly talerzyk, na ktorym klade jajo doprawione jak lubie, pare kawalkow kabanoska i np 2 plastry zoltego sera. Takie sniadanie z 3 rzeczy, ktore uwielbiam niesie mnie bardzo dlugo. Oczywiscie na poczatku moj zoladek protestowal, chcial wiecej jedzonka itd, ale uspokajalam go przez pare dni duza iloscia wody i od czasu do czasu rozpuszczalnym wapnem, ktore pomaga nieco opanowac glod. A potem wystarczylo sie ciut pilnowac prze 1mc, bo teraz juz sie nawet nie zastanawiam, teraz mam nawyk jedzenia malych ilosci pozywienia.
BTW, jak jesz jablka to sie nie mozesz doczekac kiedy znow bedziesz mogla wcinac kotlety. Jesli jesz kotlety zamiast jabluszek nie musisz na nic czekac:)
A co do zwisajacej skory, ja mam 27 lat, ale przy moim wzroscie 16kg to baaardzo duzo, wiec....
Codziennie robie sobie male spa:) Smaruje sie ujedrniaczem, od razu pisze, niedrogim, bo nie idzie o cene, a o masowanie, jak mawia pewna znajoma pani doktor. Robie sobie chlodne kapiele, codziennie. Nie zimne, ani naprzemienne, bo tego nie znosze, ale myje sie w letniej wodzie a potem schodze do coraz chlodniejszej, a jak juz nie moge wytrzymac to zakrecam krani mocno sie nacieram recznikiem, zeby sie rozgrzac:) Robie brzuszki, jak pisalam, pompki itd i mam nadzieje, ze skora dobrze traktowana w ciagu roku, moze pol mi sie skurczy:)
A co do diety.... No coz, dla mnie to juz nie dieta, a staly sposob odzywiania.
Napiszcie, co myslicie i wolicie wybrac. Jabluszka, czy kotlety.
Ja juz wybralam i mam zdjecia zeby udowodnic, jak sie zmienilam.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystkie Kobiety, ktore chca byc piekne i zdrowe.
|
|
"nie można się najeść samym szpinakiem"
Dziekuje Ci za uznanie, ale, Boze, co ten szpinak?? To takie zielone liscie chyba, tak? Chyba raz w zyciu to jadlam, ale w salatce wiec nawet nie wiem jak smakuje. A ta dieta kopenhaska to bzura, mam znajomych, ktorzy na niej byli i fakt, jakis czas byli szczuplejsi, ale potem zaraz im wrocilo. A ja dzis zeszlam ponizej 50 kg, mam 49,65:)
Jeszcze troche i bede musiala jesc nieco wiecej zeby nie schudnac, a zostac przy wadze, ale juz mniej wiecej wiem ile, a zreszta, jak bede chciala przytyc to pojde na pizze i wybiore srednia z duza iloscia dodatkow:)
Dzis np zjadlam jajecznice z 1 jaja, na cebulce i kielbasce z 2 plastrami zoltego sera, caly opakowanie sledzi w smietanie, fakt, malych, duze sa za duze:) i kawalek kabanoska z pomidorem. No i kawa, mam taka ulubiona arabike, nie podam nazwy bo to reklama, ale ta kawa jest boska, z mlekiem - jak aksamit:)
Wiec moge tylko powiedziec, ze polecam moja diete:) Sama przyjemnosc, zadnych wyrzeczen, a jak mam ochote, albo np martwie sie, ze jem za malo weglowodanow, przez pare dni jem wiecej surowych warzy, albo ziemniaczki a potem wracam do tego co bylo.
I musze napisac, ze co to za przyjemosc po latach noszenia rozmiaru 42 lub 40, przy wzroscie 153, kiedy wchodze do sklepu i wszystko w rozmiarze 36 na mnie wchodzi:) Czasem nawet 34:) Mam juz pol szafy pieknych bluzek, spodnic, spodni, zaczelam chodzic na obcasie, czego wczesniej nie robilam, bo czuje sie piekna i szczupla i nie martwie sie jak cos bedzie na mnie lezec.
Biust mi spadl, niestety, od prawie C zeszlam do A, ale za to jest to bardzo ladne A, moge wyjsc bez stanika iw ygladam seksownie, nie to co wczesniej. Mam ochote w siebie inwestowac, jestem bardziej pewna siebie, itd itp:)
Od razu napisze, ze przy okazji diety zaczelam kampanie jak najczestrzego usmiechania sie do siebie samej w lustrze, do ludzi, puszczania glupot plazem itd. Jak wstaje niewyspana smieje sie z samej siebie, ze bylam taka glupia i pozno poszlam spac:), jak widze Leppera w telewizji smieje sie i przelaczam na inny kanal, ogladam komedie, slucham muzyki, ktora lubie, po raz 10, albo i 20 ogladam ulubiony film. Smieje sie jak jest slonce, bo wtedy swiat jest piekny, jak jest deszcz skacze przez kaluze i samo to mnie rozbawia, jak wiatr mocno wieje gasze swiatlo i wygladam na dwor, a kiedy dol mnie probuje zlapac klade sie i spie sobie dluzej niz zwykle,a kiedy wypoczne od razu jestem bardziej zadowolona. A kiedy jest sie szczesliwym, nie biega sie za slodyczami, tylko je to co powinno.
Wczoraj pobieglam w ruwarsaw i cala droge szczerzylam sie jakby ktos mnie upuscil w dziecinstwie na glowe, Boze, to musial byc widok:) Ale ja sie tak swietnie bawilam, bylam taka szczesliwa, ze tylu ludzi biegnie, ze to tak fajnie wyglada, ze jest zimno i dobrze sie biegnie, i pelno innych powodow, a na koniec dostalam medal:)
Wiec jeszcze raz, jesc to co naprawde nam sie przydaje, a reszta sie nie przejmowac. Wyznaczyc sobie cel, nasza idealna wage i pilnowac nie tylko spadku wagi, ale i tego, zeby nie przesadzic.
Tylko tyle i az tyle:)
|